sobota, 26 grudnia 2015
Świąteczna (prawie) szóstka
Kolejne kilometry za mną. Oby do przodu. Nie ma, że Święta. Miało być wczoraj, ale wracałem pociągiem do Wawy, później brak obiadu. Wolałem nie. Dziś to było obligatoryjne, ponieważ jestem w trakcie pędzlowania karpatki i sernika.Nie ma przebacz.
wtorek, 22 grudnia 2015
Sześć kilo
Dziś po robocie polazłem znowu. Biegło mi się całkiem lekko i w sumie trzymałem tempo. Bez rwania, bez zadyszki. Aż mnie naszły myśli, żeby strzelić dychę, ale postanowiłem nie przesadzać. Ogólnie jestem zadowolony. Przy poprzednich powrotach nie byłem w stanie tak całkiem dobrze pobiec pod względem samopoczucia. No i ważna rzecz - faktycznie im mniej cukru to tym lepiej. Brzuch trzyma się nawet dobrze. Na pewno lepiej, niż bywało. No i nie zdycham. W święta będzie dyspensa, bo będzie karpatka, ale potem dalej trzymam dyscyplinę.
niedziela, 20 grudnia 2015
Do przodu. Powoli, ale do przodu.
Przemogłem się i polazłem dziś. Jestem z tego bardzo zadowolony, bo biegło mi się bardzo w porządku. Lekkim tempem, bez rwania. Na rozruch. Nawet nie spuchłem. Niestety wciąż bez muzyki, bo nie mam słuchawek :(. W zasadzie więcej do napisania o tym biegu nie mam. Sukces, że się odbył.
Tak z innej beczki - tym bardziej podziwiam ludzi, którzy mając pracę, rodzinę znajdują jeszcze czas na treningi. Czas jak czas, ale siły! To dopiero wyczyn.
Muszę przemyśleć jak te treningi rozplanować i jakie odżywianie wprowadzić, żeby mieć siły po robocie. Tak to przyjeżdżam do domu wypompowany z sił witalnych.
niedziela, 13 grudnia 2015
Na początek trójka z hakiem
Dziś na taki lekki rozruch trochę ponad trzy kilosy. Miało być pięć, ale impulsu do wyjścia dostałem na krótko przed meczem Realu. Czasu dlatego nie starczyło. Ogólnie to tak - nie spasłem się tym razem, więc nie było źle. Przy rozciąganiu jednak czułem, że wszystko zastane jest takie jakieś... No nic, będziemy pracować.
Subskrybuj:
Posty (Atom)