niedziela, 26 czerwca 2016

Mecz Challenge przegrany z M.L. 62 60





























Grałem wczoraj mecz Challenge ze znajomym. Niestety pomysłów starczyło na 2 gemy. Znajomy regularnie wygrywa turnieje, więc doświadczenie ma ogromne. Nie pomógł mi nawet fakt, że był zmęczony, bo grał przed naszym meczem 2 godziny - też w ramach turnieju. Nic mi to nie pomogło, nie mogłem nawet rozrzucać i przetrzymać go kondycyjnie - szybko się połapał co gram i zaczął narzucać swój styl gry i w końcu go narzucił. Potem miałem mało do powiedzenia, tak szczerze mówiąc :). Zobaczyłem, ile mi brakuje do pewnego poziomu i bardzo dobrze. To na pewno dobra wiedza na przyszłość. Muszę więcej grać o stawkę. Przed meczem wiedziałem, że będzie ciężko i tak było :). Ogólnie mimo wszystko cieszę się, że zagrałem.

niedziela, 19 czerwca 2016

Przeszło 4 godziny gry, prawie 10km w nogach.

 
W sobotę chciałem pomóc w pewnym przedsięwzięciu, więc nie mogłem być na turnieju VIPów turnieju międzygarnizonowego,  ale co się odwlecze... Dziś turniej rodzinny. Tak normalnie to bym nie zagrał, bo od dłuższego czasu ledwo żyję i w sobotę byłem nie do życia. Dziś rano ledwo wstałem a i tak zaspałem. Na tramwaj wpadłem dosłownie w ostatniej chwili. Miałem grać z tatą, więc nie chciałem odwoływać.

Dość powiedzieć, że wychodząc ze sklepu przy kortach (BURN musiał być, nawet dwa) prawie nogę skręciłem schodząc z chodnika - tak byłem nieprzytomny. Pomyślałem, że bardzo dobrze się zaczyna. Na szczęście miałem czas, żeby się dobrze rozgrzać, więc nie wszedłem na kort zastany.

W meczu grałem dobrze o dziwo. Nie szalałem z serwisem, starałem się trzymać FH i BH w korcie (pamiętam ostatni mecz ligowy). Graliśmy od stanu 2:2 dwa sety. Były momenty, że przegrywaliśmy, ale odrabialiśmy. Trzymaliśmy dystans i stosowaliśmy dobre taktyki. Oczywiście coś tam popsułem, ale nie przegrałem sam meczu, co uznaję za sukces przeogromny biorąc pod uwagę okoliczności. W tym pierwszym meczu to byłem lekko wytrącony z rytmu, bo momentami miałem zjazdy i słabo się czułem.

Drugi mecz graliśmy chyba (?) towarzysko i też udało się wygrać. Nie szarżowałem, grałem spokojnie, więc nie psułem dużo. Serwisem nie chciałem grać siłowo, to jeszcze nie teraz.

Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że nie byłem świadom, że wygraliśmy aż do ogłoszenia wyników. Punkty były liczone specyficznie, ponieważ były oddzielne grupy dla ojców z synami, dla par oraz dla mieszanych. Właśnie dlatego nie kumam do końca, czemu wygraliśmy turniej ;).

































Po turnieju korty stały puste, to zagrałem trzy sety z synem jednego z panów. Nawet mi już upał nie przeszkadzał. Poćwiczyłem sobie mocniejsze zagrania i silniejszy serwis. Na ligę to jeszcze za mało, ale krok do przodu jest. Mam już śmieszną tenisową opaleniznę, bo na takiej patelni inaczej być nie mogło.

Ogólnie tenisowo bardzo dobrze. Towarzysko fenomenalnie. Brakowało mi tego.


Statystyki były liczone od początku do końca turnieju, razem z przerwami między meczami.






niedziela, 12 czerwca 2016

Mecz ligowy Wilson Summer League na ProPlay. RAK OZN. Przegrany 60 26 36




Dziś mecz ligowy, który wtopiłem w perfekcyjny sposób.

I set i wszystko mi siedziało. FH dobrze działał, serwis na spokojnie wprowadzałem, z BH też nie było źle. Grałem w sumie mocno, ale wchodziło i siedziało. Punkty leciały. Z Kolegą grałem pierwszy raz. Powiedział, że gra dopiero od 2,5 roku. Widać, że zaczynał z trenerem, bo uderzenia poukładane. Ładne technicznie. Nie wiem, może wynik z I seta i ta wiadomość mnie rozprężyły.

II set i przy stanie 21 dla Kolegi coś się zacięło. Zacząłem tracić punkty i się bać wyniku. Skutkiem tego były duble i rwane uderzenia. Jak wchodziło w I secie przestało wchodzić w II i tak trwało to do końca. Kolega pomimo mniejszego doświadczenia zagrał fenomenalnie taktycznie. Trzymał piłkę w korcie, mniej ryzykował, ale jak już ryzykował to skutecznie. To był moment mojego zgłupienia. Nie wiedziałem, co robić. Nie chciałem ryzykować siłą, to zaś piłki lądowały w siatce.

W III próbowałem coś uzyskać, ale udało się tylko 3 gemy ugrać. Nie mam głowy do tenisa i chyba na emeryturze dopiero nauczę się grać.

Siedząc w biurze kortów oglądałem wiadomości na Polsacie i akurat pokazywali tego psiaka skatowanego z Przemyśla. To mnie już dobiło całkiem.

Po meczu regeneracyjnie Double Whooper, Whooper i Whooper Jr. Poniższe zdjęcie idealnie moim zdaniem obrazuje dzisiejszy mój występ.

R.I.P. mój tenis (Rest In Pieces).

GG WP Radku.




sobota, 11 czerwca 2016

Jeden set z D. dnia 10.06.2016. 76(4) dla mnie.





























Wczoraj udało się zagrać seta, ale na raty. Na pół godziny musieliśmy zejść z kortu. Grałem po raz pierwszy z Kolegą. Najwidoczniej faktycznie mam problemy ze wzrokiem i pora częściej nosić okularki, ponieważ dopiero przy serwisie Kolegi zauważyłem drobny szczegół, że Kolega jest leworęczny.

Gdyby nie ta półgodzinna przerwa to może i drugiego seta udało by się zagrać... Kolega od początku zaczął prowadzić i było nawet 31. Przez cały czas grałem swoje i jakoś udało się doprowadzić do TB. W TB starałem się trzymać na dystans i udało się domknąć. Miałem trochę problemów z głową, ponieważ przez dłuższy czas zacząłem grać zachowawczo, szczególnie przy serwisie. Rezultatem były podwójne. Na przyszłość muszę tego pilnować.

Kolega ma fajnie ułożone uderzenia i przy serwisie potrafi wkręcić na BH, że ledwo odbierałem. Wybiegany. Musiałem się pilnować cały czas. Dość mało grał przy siatce a przy jego wzroście i zasięgu może to być dobry atut. Moje mijanie wczoraj pozostawiało wiele do życzenia i przy momentach, gdy był przy siatce miałem problemy.

Ogólnie bardzo miło było się spotkać na korcie w dobrym towarzystwie.

środa, 8 czerwca 2016

Prawie 7km po pracy.



































Wracałem z pracy biegnąc. Przebierając się zauważyłem, że nie wziąłem kabla do połączenia Pacera z mp3. Dodatkowo nie wziąłem czujnika monitora pracy serca, stąd wykres tylko taki. Ogólnie nawet spoko, ale szału nie było. Poleciałem trochę inną trasą, stąd dłuższy dystans.

niedziela, 5 czerwca 2016

Tenisowa Liga ProPlay. Mecz #1. z J.K. Wygrany 62 75.
































Pierwszy mecz ligowy w Tenisowej Lidze ProPlay za mną. Udało się wygrać. Przeciwnik mi znany, serdeczny Kolega.

Znając swoje tenisowe ułomności, w tym głowę, postanowiłem grać spokojnie od początku. Nie szalałem serwisem i starałem się trzymać piłkę w korcie. Brakowało mi dziś czucia, jakby piłki były martwe. Nie była to wina naciągu, bo świeżo przeciągnięty. FH taki sobie, BH o dziwo nie przeszkadzał, choć był obijany :).

Wynik I seta nie odzwierciedla całości obrazu. Prowadzić prowadziłem, ale było parę gemów równo-przewaga. W II secie to już prędzej.

Kolega przez cały mecz pokazał, że w debla grać potrafi - często przy siatce. Dobry serwis, szczególnie z kickiem parę razy mnie zaskoczył. Potrafił też wykorzystać cały kort.

W II secie Kolega wyszedł na prowadzenie i było bodaj 4:3. Udało się odrobić i na szczęście domknąć mecz.

http://proplay.com.pl/