czwartek, 28 kwietnia 2016

Świetna pogoda

No po prostu prześwietna. Dorobiłem się przeziębienia i na chwilę obecną przerwa w sporcie. Miało być już tak ciepło podobno. Super.

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Mecz z A.N. wygrany 64 62 RAK OZN


Poprzedni mecz z Kolegą przegrałem. Gra on nieprzyjemny dla mnie tenis. Ściny, slajsy, ciasne dropy i crossy. Jak trzeba to i przyłoży dobrze z FH. Z zawinięciem. Jak dzisiaj też robił. Parę FHów po linii było z jego strony majstersztykiem.

W I secie szliśmy równo - pilnując swoich podań, tracąc je i przełamując. Miałem parę ważnych piłek, które przegrałem. Na szczęście nie przełożyło się to na przegraną w secie. Kilka ważnych tym razem udało mi się wygrać i to wystarczyło. Choć było trudno.  Niestety wychodzi mój brak ogrania o stawkę - w lidze, turniejach... Kolega ostro tłucze ligę i to widać. W rozprowadzaniu piłki, w ustawianiu się, w wyborze kierunków i siły... Długo by wymieniać. Niestety (znowu) zdarzały się momenty, że nie potrafiłem ocenić piłki zmierzającej w moim kierunku, przez co byłem zaskakiwany tymi dropami całymi. Po paru takich musiałem chwilę przystanąć, żeby mi krążenie w nogach się unormowało ;).

Cieszę się natomiast z FH, który raczej siedział, niż nie siedział. Zdarzały się ramy (norma), siatki... BH to taki sobie. Muszę zrobić slajsa bardziej agresywnym i nie bać się uderzyć ofensywnie. Serwis zaskakiwał momentami tak, jak powinno być - szczególnie w paru ważnych momentach. Sumarycznie jednak był poprawny - mało DF. Tyle.

Ogólnie set dla mnie, ale było to na styku.

W drugim secie miałem taki sam plan jak w pierwszym. Robić dalej swoje i czekać na swoje okazje. W zasadzie to sam nie wiem, czemu od początku utrzymywałem przewagę. Starałem się trzymać odpowiedni poziom agresji w grze i koncentracji. Jak myśli kierowały mi się w innym kierunku niż powinny to od razu krzyczałem do siebie w myślach. Kolega zaczął robić błędy i momentami bardziej na nich się skupiał. Moim zadaniem w takiej sytuacji było wywieranie ciągłej presji i nawet nie rozpoczynanie myślenia o tym, co by tu wykombinować. Serwis mi nie przeszkadzał, z FH momentami ładowałem całą fabryką i na szczęście więcej siadało niż wylatywało. FH dobrze mi siedział dziś i szczerze przyznam, że byłem zdziwiony. Po powrocie to był taki "se". 




Było już 5:0, kiedy Kolega wykręcił 2 gemy z rzędu. Zacząłem się denerwować, bo zwycięstwo wymykało mi się z rąk. Koniec końców udało się, ale wynik nie oddaje przebiegu meczu. Było dużo gemów "równowaga-przewaga" w jedną i drugą stronę.

Zwycięstwo z silnym przeciwnikiem cieszy mnie bardzo. 


































Wszystko było gotowe już w czasie rozgrzewki ;).

Gram w tenisa i czuję, że żyję!

sobota, 23 kwietnia 2016

Bieg. 6km na lekkim rozruchu



































Dziś po 3 dniach absencji od sportu pobiegałem. Ostatnimi czasy tenis był głównie na tapecie i jakoś bieganie poszło na dalszy plan. Dzisiaj się przeprosiłem i zrobiłem szósteczkę. Miałem w planach 10km, ale z racji faktu, że w poniedziałek gram tenisa, to tylko szósteczka. Biegło mi się dobrze, choć fakt faktem początkowo lekkiego spuchnięcia nie ominąłem.

Trzy dni przerwy, zamiast dwóch maksimum, bo raz, że ręka bolała a dwa, że zacząłem czuć pierwsze symptomy przetrenowania. Trochę za bardzo się napaliłem, ale przełamałem pierwsze bariery i teraz mam nadzieję będzie z górki.

Choć dyszkę, lub nawet piętnastkę, to bym w końcu przebiegł. Tego też mi brakuje.

Tradycyjnie po 5km ostatni kilometr to "cool down", później rozciąganie i na koniec mleko+kakao+białko.

wtorek, 19 kwietnia 2016

Zaległość z poniedziałku i z dzisiaj




















RAK. OZN. To z poniedziałku z Kolegą. Wyniku nie pamiętam szczerze powiem. Pamiętam natomiast, że znowu przegrałem parę ważnych piłek i mam tego świadomość. Meczu bym nie wygrał - jeszcze nie teraz. Z tym, że parę gemów by wpadło ;). Trochę szkoda. FH wtedy mi się przebudzał, było więcej w korcie, ale wciąż nie to. Fizycznie dobrze, ale ręka pobolewała.





















To dziś z dawno nie widzianym dobrym Kolegą. Fajnie było się spotkać i pogadać jednocześnie pograć. Oczywiście żaden z nas nie wytrzymał długo i zaczęliśmy grać na punkty. Udało mi się wygrać 60 60. Wchodziło dużo FH. Szczególnie moich ulubionych crossów. Niestety odwrócony cross z FH wszedł tylko jeden, co jest moim najnajnajulubionym zagraniem :D.

Więcej nie dam rady napisać. Ręka trochę boli. Raczej przerwa od tenisa do niedzieli.

sobota, 16 kwietnia 2016

RAK. NZN. Pierwszy debel, w zasadzie na remis.


Dzisiaj pierwszy debel po przerwie. Będąc już rozegranym nie było tak źle. W zasadzie jestem zaskoczony, bo wracając spodziewałem się, że będę dostawał rowerki i ogólnie będzie taka kaszana, że znowu odłożę rakiety ;), ale nie. Jest całkiem w porządku.

Taki widok kortu z rana to sama przyjemność. Słońce, ciepło. Ja za bardzo ubrany (mentalnie jeszcze w fazie późnej zimy/wczesnej wiosny), ale spoko. Mam nadzieję, że sezon otwarty przyjdzie szybko. Nie mogę się doczekać.
W środku hali jeszcze jednak trochę zimno, więc grałem w koszulce thermo.

Co do samej gry - nie zapomniałem, jak się gra w debla. Uciekły jednak dynamika oraz antycypacja (w singlu zresztą też). Niektóre piłki normalnie bym wyjmował i dochodził, ale na chwilę obecną jest to utrudnione.

Udało się zagrać w parze z Panem, z którym znamy się już parę lat i graliśmy ze sobą wielokrotnie na turniejach. To na pewno też pomogło.

Pierwszy set dla nas. W ogóle to Pan poprawił swój tenis przez ten czas. Ładniejszy serwis, stabilniejszy FH. Byłem pod wrażeniem.

W drugim zaczęliśmy hurtowo przegrywać punkty, ale wyciągnęliśmy co nieco. Wyniku nie pamiętam, ale chyba do 4 było. Set przegrany.

Pod koniec już mnie ręka zaczęła tak boleć, że dobrze się stało, iż był koniec czasu. Jeszcze ciało nie przywykło na powrót. Dużo też miałem nieczystych uderzeń, więc to też miało wpływ.

Serwis dziś mi parę razy ładnie zaskoczył, byłem w sumie zdziwiony. Ogólnie tragedii nie ma, ale szału też nie.

W trzecim udało się dograć do po 2. i koniec czasu.


środa, 13 kwietnia 2016

Ranny tenis. Mecz przegrany. 61 75 RAK OZN. Mały jubileusz.































Dziś znowu tenis. Troszkę lepiej. Wciąż nie mam uderzeń, ale przebłyski były. Troszkę więcej, ale wciąż nie wystarczyło. Przeciwnik grający ułożony tenis, momentami bardzo przyspieszał i nie miałem nawet szans na start do piłek.

Więcej FH wchodziło, ale to wciąż nie to. BH tragiczny. Uparłem się zmniejszyć ilość slajsów. Niepotrzebnie. Serwis to tak średnio na jeża. Fizycznie za to jestem dobrze przygotowany i nie odczuwałem zadyszki lub umierania. Ogólnie to szczęśliwy na maksa jestem, bo tenis.

Stuknął mi mały jubileusz - powiedział mi micoach. Łącznie mam nabitych już 1300km! O łał :D. Choć niektórzy to tyle w ciągu roku robią :D.

W sobotę debel.

Dobrze jest wrócić :).

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Z tenisa nic nie wyszło, więc 6,25km biegu po pracy :)



































Dziś niestety nie wyszło nic z tenisa. Sprawa niezależna od nikogo w zasadzie - złośliwość rzeczy martwych. Nic się na to nie poradzi.

Dziś nie mogło być bez sportu, więc było bieganie. Dzisiaj momentami wchodziłem na wyższe biegi. Nie było komfortu, ale też nie było tak, że umierałem po dwóch sekundach. Mimo wszystko wiele do poprawy. Dwie godziny meczu tenisowego raczej bym nie wykręcił na poziomie, na którym mógłbym. Mimo (znowu) wszystko i tak jest całkiem nieźle. Dobrze, że w czasie przerwy od sportu pilnowałem się i trzymałem dyscyplinę.

Szczególnie zadowolony jestem z II seta. Pierwszy zleciał dość szybko, w drugim jakoś się uspokoiłem i starałem wycisnąć maksimum z siebie. Gdybym nie przegrał 2 piłek to może, może bym seta ugrał? Nie wiem, ale szkoda tamtych piłek. Przegrywałem już 4:1, jeśli mnie pamięć nie myli. Z tego jestem bardzo zadowolony - że mimo wszystko udało się wykręcić lepszy wynik. Tak po prawdzie powiedziawszy to ja na chwilę obecną wychodzę z założenia, żeby nie dostać rowerka.

Za jakiś czas trzeba będzie przeprosić się z interwałami. Nie ma zmiłuj. 

W środę jestem umówiony znowu na tenisa. W sobotę może będzie debel. Ogólnie wiosna jest, chce się żyć :).

piątek, 8 kwietnia 2016

RAK NZN. Ranny tenis.


































Dziś rano znowu tenis. Tylko godzinka, albo aż. Nie narzekam. Wczoraj jeszcze czułem się źle - bolały mnie te mięśnie, które w tenisie się używa a nie używa w takim stopniu na co dzień :). Wczoraj kąpiel z solami, rano wstałem i w sumie było lepiej, ale wciąż obolały. Zaczęliśmy przebijać treningowo i później zaczęliśmy grać seta, którego nie skończyliśmy.

Dziś udało mi się grać więcej FH z gatunku tych dobrych. BH jako tako. Serwis leciutko się przebudził. Musiałem ad hoc zmodyfikować sekwencję, bo mnie wciąż ręka bolała. O dziwo się udawało nie dawać łatwych punktów serwisem :).

Ogólnie było lepiej niż w środę, ale to ledwie jaskółka. Wiele pracy przede mną. Nie łudzę się - walczę o dobrą dyspozycję w sezonie zimowym.

Mimo wszystko jestem mega szczęśliwy, że na powrót mam rakietę w ręku :D :D.

środa, 6 kwietnia 2016

W końcu, po przeszło roku, TENIS :D:D!!! Mecz przegrany z A. 62 63

Nareszcie. W końcu się udało. Pograłem :D. Dość solidnie nawet.

Pobudka 5.00, ale czego się nie robi dla tenisa. Przypomniałem sobie czasy, jak oszczędzałem na jedzeniu, byleby pograć. Wstałem i już byłem nabuzowany. Tak mnie ciągnęło. Jednak mechanizm wyparcia jest przepotężny. Do tej pory tak tego nie odczuwałem, ale jak na horyzoncie pojawiła się sposobność gry wszystko wróciło.

Tak ładnie było po 6.:
 A tu migawka z kortu:



















Grało mi się średniawo, ale po tak długiej przerwie nie było aż tak źle, jak planowałem, że będzie. Dobrych FH to zagrałem może z 10. na cały mecz. Aha - potem był jeszcze set do 0. Wszystko w półtorej godziny :D. Serwis chyba najlepiej funkcjonował, ale też był grany ułamek tego, co mogę. Po prostu się nie dało lepiej. BH głównie slajs, ofensywny też używałem, ale sporo psułem. Ogólnie to II set jakoś pewniejszy w moim wykonaniu, ale i tak niestety to wciąż za mało. Z tym, że nie nastawiam się na nie wiadomo co - na spokojnie będę budował formę na sezon zimowy. Letni już w zasadzie się zaczyna, więc i tak nie zdążę. Co wyrobię to moje, ale zdaję sobie sprawę, że długa droga przede mną.

Kondycyjnie za to było bardzo dobrze. Nie zapuściłem się, biegam ostatnio regularnie, więc dyspozycja fizyczna jest. Choć z nóg strasznie zleciałem i muszę odbudować to, co mi dziwnie szybko uciekło. Mimo wszystko - jest dobrze.

Przeciwnik grał bardzo perfidny tenis - slajsy wchodziły momentami tak ciasno, że nie dobiegałem. Poza tym wykorzystywał geometrię kortu i często było tak, że byłem zabijany dwoma strzałami. Góra trzema. Towarzysko bardzo udany poranek, był czas na pogaduchy i muszę powiedzieć, że także w tym względzie wychodziłem bardzo zadowolony :).

Nareszcie pograłem i znowu czuję się w pełni szczęśliwy :D.

sobota, 2 kwietnia 2016

Ostatni bieg przed poniedziałkowym tenisem (po przeszło rocznej przerwie)





Rakiety w ręku nie miałem od października 2014 roku. W poniedziałek będzie powrót. Czas szybko zleciał. Miałem moment wahania, czy iść biegać dziś, ale tak się nakręciłem i jestem nakoksowany motywacją, że poszedłem. Dziś w trochę monotonnym pejzażu - po Ogrodzie Krasińskich - ponieważ będąc na ulicach wiało mi za bardzo, a byłem ubrany już bez kurtki. Jeszcze by mnie zawiało i w poniedziałek bym nie mógł.

Dzisiejszy bieg był zadziwiająco dobry. Zdecydowanie zielona strefa, tak miało być. Czasowo jak dla mnie również dobrze. Dobrze, bo po wszystkim nie zdychałem i czułem, że jest zapas. Ogólnie dzisiaj jest dobry dzień - słońce świeci, ludzie na ulicach. Flirtująca ze mną Pani ze sklepu. Jest nieźle. Chyba faktycznie jestem w formie.

Zadziwiająca jest również potęga mechanizmu wyparcia - przez ten czas bez tenisa jakoś nie myślałem o grze. Godząc się ze wszelkimi okolicznościami, bo i tak mimo wszystko byłem w lepszej sytuacji niż niejeden człowiek. Teraz, jak tenis wrócił to dopiero czuję, że żyję. Brakowało mi tego jednak.

Po bieganiu obowiązkowe rozciąganie, zimny prysznic. Potem koktajl z mleka, białka WPC i kakao. Za chwilę będzie coś dobrego do żarcia.














Przez ten czas ciuchy do tenisa leżały odłogiem w szafie. Głęboko. To też jakaś oznaka... Teraz grzecznie się suszą. No w zasadzie wysuszyły, dziewczyna pewnie będzie mnie ścigać, że nie pościągane i pochowane.














Gorzej jak kobieta - które buty wybrać :D. Po lewej łapka bokserka - czynnie uczestniczy w powrocie Pana do sportu, do biegania i do tenisa w szczególności. Każda rzecz obwąchana i zatwierdzona.

Jutro odpoczynek i sprzątanie domu.

A, to moja strona na Fejsie: https://www.facebook.com/blogtadxblogspotcom-sportowy-blog-1610583439183912/?fref=nf