niedziela, 20 listopada 2016

Sportowy weekend. Dziś bieganie





Weekend kończę bieganiem. Udało się zrobić dobry czas i dobry dystans. Ogólnie jestem zadowolony. Na koniec rozciąganie, zimny prysznic i kakałko.

sobota, 19 listopada 2016

Ligowiec na ProPlay wygrany 61 61 RAK NZN

Dzisiejszy ligowiec na ProPlay wygrany 61 61. W ten weekend na pewno będzie pobiegane, ale raczej jutro. Jest energia.

Parę dni temu biegałem - 7km prawie.


niedziela, 6 listopada 2016

środa, 26 października 2016

Powrót do tenisa :) RAK NZN 1h






















Krótko - wracam i się cieszę :D :D.

Niestety zaległości są spore i dzisiejsze odbijanie oceniam na 1. Drewno totalne. Pobudka 5. rano i od 7 przebijanie. Dobry dzień.

niedziela, 25 września 2016

Zaległy bieg oraz dzisiejszy. Motywacja!




































Przeziębienie minęło, kolano nie boli to trzeba było w końcu się ruszyć. Od razu dołączam zaległy bieg, nie miałem czasu go wrzucić na spokojnie.

Dzisiaj dystans mały, ale trening zrobiłem trochę inaczej - ubrałem się grubo, żeby bardziej parowało ;). Zdało to egzamin, szczególnie w biegu na słońcu.

Jestem bardzo zmotywowany ostatnimi czasy i czekałem z niecierpliwością na moment wyjścia w butach do biegania. W pracy jestem otoczony sportem i ludźmi sportu. Szef zauważył, że trochę mi się przytyło ;), jeden Kolega zaczął grać i chodzić na siłkę, drugi Kolega regularnie biega i wali maratony plus siłka, reszta ekipy w zasadzie to samo. No jak tu nie porobić czegoś sportowego? :)

niedziela, 21 sierpnia 2016

Bieg i CS:GO

 




W końcu udało się pobiegać. To znaczy udało... Przez ostatnie półtora miesiąca w zasadzie tłukłem CS:GO i jakoś tak nie miałem czasu na bieganie. Do sportu muszę wrócić, no bo trzeba. Wczoraj było tak na rozgrzewkę.

W CS:GO mam już Kałaszka - Master Guardian I: 

 Też fajnie. Można poznać ciekawych i ogarniętych ludzi, więc tym bardziej to wciąga.



niedziela, 26 czerwca 2016

Mecz Challenge przegrany z M.L. 62 60





























Grałem wczoraj mecz Challenge ze znajomym. Niestety pomysłów starczyło na 2 gemy. Znajomy regularnie wygrywa turnieje, więc doświadczenie ma ogromne. Nie pomógł mi nawet fakt, że był zmęczony, bo grał przed naszym meczem 2 godziny - też w ramach turnieju. Nic mi to nie pomogło, nie mogłem nawet rozrzucać i przetrzymać go kondycyjnie - szybko się połapał co gram i zaczął narzucać swój styl gry i w końcu go narzucił. Potem miałem mało do powiedzenia, tak szczerze mówiąc :). Zobaczyłem, ile mi brakuje do pewnego poziomu i bardzo dobrze. To na pewno dobra wiedza na przyszłość. Muszę więcej grać o stawkę. Przed meczem wiedziałem, że będzie ciężko i tak było :). Ogólnie mimo wszystko cieszę się, że zagrałem.

niedziela, 19 czerwca 2016

Przeszło 4 godziny gry, prawie 10km w nogach.

 
W sobotę chciałem pomóc w pewnym przedsięwzięciu, więc nie mogłem być na turnieju VIPów turnieju międzygarnizonowego,  ale co się odwlecze... Dziś turniej rodzinny. Tak normalnie to bym nie zagrał, bo od dłuższego czasu ledwo żyję i w sobotę byłem nie do życia. Dziś rano ledwo wstałem a i tak zaspałem. Na tramwaj wpadłem dosłownie w ostatniej chwili. Miałem grać z tatą, więc nie chciałem odwoływać.

Dość powiedzieć, że wychodząc ze sklepu przy kortach (BURN musiał być, nawet dwa) prawie nogę skręciłem schodząc z chodnika - tak byłem nieprzytomny. Pomyślałem, że bardzo dobrze się zaczyna. Na szczęście miałem czas, żeby się dobrze rozgrzać, więc nie wszedłem na kort zastany.

W meczu grałem dobrze o dziwo. Nie szalałem z serwisem, starałem się trzymać FH i BH w korcie (pamiętam ostatni mecz ligowy). Graliśmy od stanu 2:2 dwa sety. Były momenty, że przegrywaliśmy, ale odrabialiśmy. Trzymaliśmy dystans i stosowaliśmy dobre taktyki. Oczywiście coś tam popsułem, ale nie przegrałem sam meczu, co uznaję za sukces przeogromny biorąc pod uwagę okoliczności. W tym pierwszym meczu to byłem lekko wytrącony z rytmu, bo momentami miałem zjazdy i słabo się czułem.

Drugi mecz graliśmy chyba (?) towarzysko i też udało się wygrać. Nie szarżowałem, grałem spokojnie, więc nie psułem dużo. Serwisem nie chciałem grać siłowo, to jeszcze nie teraz.

Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że nie byłem świadom, że wygraliśmy aż do ogłoszenia wyników. Punkty były liczone specyficznie, ponieważ były oddzielne grupy dla ojców z synami, dla par oraz dla mieszanych. Właśnie dlatego nie kumam do końca, czemu wygraliśmy turniej ;).

































Po turnieju korty stały puste, to zagrałem trzy sety z synem jednego z panów. Nawet mi już upał nie przeszkadzał. Poćwiczyłem sobie mocniejsze zagrania i silniejszy serwis. Na ligę to jeszcze za mało, ale krok do przodu jest. Mam już śmieszną tenisową opaleniznę, bo na takiej patelni inaczej być nie mogło.

Ogólnie tenisowo bardzo dobrze. Towarzysko fenomenalnie. Brakowało mi tego.


Statystyki były liczone od początku do końca turnieju, razem z przerwami między meczami.






niedziela, 12 czerwca 2016

Mecz ligowy Wilson Summer League na ProPlay. RAK OZN. Przegrany 60 26 36




Dziś mecz ligowy, który wtopiłem w perfekcyjny sposób.

I set i wszystko mi siedziało. FH dobrze działał, serwis na spokojnie wprowadzałem, z BH też nie było źle. Grałem w sumie mocno, ale wchodziło i siedziało. Punkty leciały. Z Kolegą grałem pierwszy raz. Powiedział, że gra dopiero od 2,5 roku. Widać, że zaczynał z trenerem, bo uderzenia poukładane. Ładne technicznie. Nie wiem, może wynik z I seta i ta wiadomość mnie rozprężyły.

II set i przy stanie 21 dla Kolegi coś się zacięło. Zacząłem tracić punkty i się bać wyniku. Skutkiem tego były duble i rwane uderzenia. Jak wchodziło w I secie przestało wchodzić w II i tak trwało to do końca. Kolega pomimo mniejszego doświadczenia zagrał fenomenalnie taktycznie. Trzymał piłkę w korcie, mniej ryzykował, ale jak już ryzykował to skutecznie. To był moment mojego zgłupienia. Nie wiedziałem, co robić. Nie chciałem ryzykować siłą, to zaś piłki lądowały w siatce.

W III próbowałem coś uzyskać, ale udało się tylko 3 gemy ugrać. Nie mam głowy do tenisa i chyba na emeryturze dopiero nauczę się grać.

Siedząc w biurze kortów oglądałem wiadomości na Polsacie i akurat pokazywali tego psiaka skatowanego z Przemyśla. To mnie już dobiło całkiem.

Po meczu regeneracyjnie Double Whooper, Whooper i Whooper Jr. Poniższe zdjęcie idealnie moim zdaniem obrazuje dzisiejszy mój występ.

R.I.P. mój tenis (Rest In Pieces).

GG WP Radku.




sobota, 11 czerwca 2016

Jeden set z D. dnia 10.06.2016. 76(4) dla mnie.





























Wczoraj udało się zagrać seta, ale na raty. Na pół godziny musieliśmy zejść z kortu. Grałem po raz pierwszy z Kolegą. Najwidoczniej faktycznie mam problemy ze wzrokiem i pora częściej nosić okularki, ponieważ dopiero przy serwisie Kolegi zauważyłem drobny szczegół, że Kolega jest leworęczny.

Gdyby nie ta półgodzinna przerwa to może i drugiego seta udało by się zagrać... Kolega od początku zaczął prowadzić i było nawet 31. Przez cały czas grałem swoje i jakoś udało się doprowadzić do TB. W TB starałem się trzymać na dystans i udało się domknąć. Miałem trochę problemów z głową, ponieważ przez dłuższy czas zacząłem grać zachowawczo, szczególnie przy serwisie. Rezultatem były podwójne. Na przyszłość muszę tego pilnować.

Kolega ma fajnie ułożone uderzenia i przy serwisie potrafi wkręcić na BH, że ledwo odbierałem. Wybiegany. Musiałem się pilnować cały czas. Dość mało grał przy siatce a przy jego wzroście i zasięgu może to być dobry atut. Moje mijanie wczoraj pozostawiało wiele do życzenia i przy momentach, gdy był przy siatce miałem problemy.

Ogólnie bardzo miło było się spotkać na korcie w dobrym towarzystwie.

środa, 8 czerwca 2016

Prawie 7km po pracy.



































Wracałem z pracy biegnąc. Przebierając się zauważyłem, że nie wziąłem kabla do połączenia Pacera z mp3. Dodatkowo nie wziąłem czujnika monitora pracy serca, stąd wykres tylko taki. Ogólnie nawet spoko, ale szału nie było. Poleciałem trochę inną trasą, stąd dłuższy dystans.

niedziela, 5 czerwca 2016

Tenisowa Liga ProPlay. Mecz #1. z J.K. Wygrany 62 75.
































Pierwszy mecz ligowy w Tenisowej Lidze ProPlay za mną. Udało się wygrać. Przeciwnik mi znany, serdeczny Kolega.

Znając swoje tenisowe ułomności, w tym głowę, postanowiłem grać spokojnie od początku. Nie szalałem serwisem i starałem się trzymać piłkę w korcie. Brakowało mi dziś czucia, jakby piłki były martwe. Nie była to wina naciągu, bo świeżo przeciągnięty. FH taki sobie, BH o dziwo nie przeszkadzał, choć był obijany :).

Wynik I seta nie odzwierciedla całości obrazu. Prowadzić prowadziłem, ale było parę gemów równo-przewaga. W II secie to już prędzej.

Kolega przez cały mecz pokazał, że w debla grać potrafi - często przy siatce. Dobry serwis, szczególnie z kickiem parę razy mnie zaskoczył. Potrafił też wykorzystać cały kort.

W II secie Kolega wyszedł na prowadzenie i było bodaj 4:3. Udało się odrobić i na szczęście domknąć mecz.

http://proplay.com.pl/

sobota, 28 maja 2016

Dziewięć w mękach


































Rozumu to się chyba nigdy nie nauczę. Na śniadanie byle co - bułka słodka. Mało picia w ciągu dnia. Tak "przygotowany" polazłem biegać na 10km. Dobrze, że wziąłem Isostara ze sobą w plecaku. Gdyby nie to, to karierę bym skończył wcześniej. Nie pomagał fakt, że do 1. w nocy grałem w CSa.

Paliwa starczyło na pierwszych parę kilosów. Później już było tak średnio z momentem, gdy już zastanawiałem się nad wejściem w busa i powrót do domu. Źle się czułem i brakło sił. Długo tylko szedłem i zebrałem siły na lekki trucht później, żeby cokolwiek z treningu uratować.

Trening tragedia. Szkoda, bo specjalnie wyszedłem w taką pogodę, żeby przyzwyczaić organizm do temperatur i słońca pod kątem tenisa.

GG WP ja.

środa, 25 maja 2016

You come and go like a pop song. Prawie 6km.

















































































Dodatkowy dzień przerwy od sportu był musowy. Nie mogłem zasnąć do prawie 4. w nocy i cały dzień byłem trochę niewyraźny. Nie było sensu się forsować, bo różnie mogło to się potoczyć. Ledwo żyłem później.

Dziś już było ok, więc na sam wieczór poszedłem. Miało być 10km, ale nie wyszło :). W sumie dobrze, bo bym wrócił później i nie zrobiłbym zakupów na jutro. Tempo nawet spoko, dobrze mi się biegło. Pogoda idealna.

Ostatni kilometr to "cool down". Później tradycyjne rozciaganie, potem zimny prysznic i dziś zamiast kakałka pizza. Nie jadłem cały dzień, więc się należało ;).

W empetrójce dziś The Bicycle Thief. Wsiąkłem.

sobota, 21 maja 2016

Dycha.



















































































Dzisiaj dyszka. Nie chciałem kręcić nie wiadomo jakiego tempa. Tak rekreacyjnie. Z początku miała być piątka, ale że dawno nie było 10km to decyzja mogła być tylko jedna. Od początku nie szarżowałem i udało się w jednym kawałku dobiec do końca. Pobiegłem starą trasą. Na przyszłość jednak muszę pamiętać, żeby brać na takie dłuższe wybiegania picie. Szczególnie przy słońcu i wyższych temperaturach. Większy plecak do biegania mam, więc sam sobie się dziwiłem, czemu nie wziąłem. A myślałem o tym. No nic, na szczęście trochę kasy miałem i kupiłem.

Po biegu tradycyjna sesja rozciągania. Później w domu zimny prysznic na nogi a teraz łoję kakałko na mleku z dodatkiem białka WPC (na masę rzecz jasna).

Później musowo sesyjka CS:GO.

Grommety do rakiet zamówione. Na chwilę obecną jestem uziemiony tenisowo, ale jak tylko mi przylecą to wracam do gry :D.

czwartek, 19 maja 2016

Prawie sześć - po pracy do domu biegiem


 

Dziś w planach był bieg po pracy i dałem radę. Niestety tylko z tego jestem zadowolony, ponieważ sam bieg był dość kiepski. Nie mogłem złapać swojego rytmu, przez co rwałem tempo. Z tego zaczęły mnie nogi boleć nad kolanami. Tragedia. Dopiero później jakoś się rozbiegałem, ale szału nie było. Mimo wszystko opłaca się, bo jakbym biegł swoim rytmem, to w domu byłbym chyba w około 35 min, czyli krócej niż komunikacją :). Takich biegów będzie częściej i więcej.

Z tenisem na razie nic, ponieważ grommet w jednej ramie strzelił.

Wykresy są dwa, ponieważ spotkałem swojego serdecznego Kolegę na mieście i musieliśmy troszkę pogadać :).

poniedziałek, 16 maja 2016

Mecz z A.N. wygrany 61 26 510 RAK OZN 1,5h






















Dziś zagrałem strasznie dziwny mecz. Od początku meczu nie mogłem wejść w uderzenie, byłem chyba za mocno naspeedowany energetykiem. Wkradły się błędy a niestety Kolega po drugiej stronie nie pozwalał na złapanie rytmu. Na tyle mnie zdominował, że mieliśmy chyba tylko 1. gema z paroma przewagami. Takiego na styku. Z reguły wygrywał wszystko jak leci. Ledwo udało mi się tego gema ugrać. Cudem jakimś tak w zasadzie. Kolega robił ze mną co chciał. Ja tylko od czasu do czasu odgryzałem się jakimś zagraniem. Tak to nie miałem nic za bardzo do powiedzenia.

Na drugiego seta szykowałem się na to, żeby choć jeszcze jednego gema złapać. Od tego momentu nie potrafię wytłumaczyć, co się stało później. Co prawda wyeliminowałem jakiś tam procent swoich błędów, ale nie było tak, że nagle się przebudziłem i zacząłem grać nie wiadomo jaki kosmiczny tenis. Set dla mnie.

W STB udało się utrzymać zdobytą przewagę i wygrałem cały mecz, ale nie wiem dlaczego.

Koledze powiedziałem, że to "był mecz nerwów z obu stron". Nie wiem, co się stało po drugiej stronie siatki w drugim secie, ale jakby utrzymał to, co było w pierwszym to bym pewnie popłynął.

Do poprawy na pewno mam serwis. Jak wcześniej nie narzekałem to teraz był fatalny. Poza tym uchwyt często luzuję wtedy, kiedy nie trzeba. A tak ogólnie to ja mam głowę do poprawy.





piątek, 13 maja 2016

Pierwsza gra na korcie otwartym RAK NZN




















Niestety tylko godzinka. Przegrałem seta 61, ale było sporo gemów na równo-przewagi. Szkoda tych piłek. Ogólnie mimo wszystko nie było źle, to moja pierwsza gra na otwartych. Choć mogło być lepiej. Czekam tylko, aż ruszy liga na kortach Pro Play i będę działał.

wtorek, 10 maja 2016

5,9km w lekkim tempie




































Choć mi się nie chciało to zrobiłem dzisiaj. Teraz była długa przerwa od sportu, ponieważ nie wypalił jeden tenis a w sobotę miałem ciężką robotę i musiałem odpocząć. Dziś nie było wymówek i jakoś dałem radę. Sam bieg spoko, ale nie chciałem szarżować - jutro muszę z rana się gdzieś stawić. Ogólnie jest bardzo fajnie i cieszę się ogólnie wszystkim. Aha - zapisałem się do ligi i challenge'a. Będę walczył o to, żeby rowerami nie odjeżdżać :).

niedziela, 1 maja 2016

"Feel better, Feel Good, Feel Wonderful" 5km



































Po przerwie. Przeziębienie już raczej minęło. Przy dobrej muzyce - Prince'a. Pięć kilosów postarałem się zrobić w szybkim tempie i wyszło chyba najszybsze 5km od dawien dawna. Było trochę w żółtej strefie. W nogach czuję. No i dobrze. Czuję, że żyję. Za parę dni może tenis. Dziś biegłem w Ogrodzie Krasińskich. Całkiem miło. Mało ludzi, nie trzeba było wymijać co i rusz. Nie pobiegłem stałą trasą na 6km, bo to by było za dużo. Chciałem zresztą zrobić szybsze tempo.

W słuchawkach świetna muzyka, więc nogi same niosły. Choć miałem parę przystanków, bo puchłem :D. Ogólnie jestem zadowolony. Nie lubię przerw od sportu.

czwartek, 28 kwietnia 2016

Świetna pogoda

No po prostu prześwietna. Dorobiłem się przeziębienia i na chwilę obecną przerwa w sporcie. Miało być już tak ciepło podobno. Super.

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

Mecz z A.N. wygrany 64 62 RAK OZN


Poprzedni mecz z Kolegą przegrałem. Gra on nieprzyjemny dla mnie tenis. Ściny, slajsy, ciasne dropy i crossy. Jak trzeba to i przyłoży dobrze z FH. Z zawinięciem. Jak dzisiaj też robił. Parę FHów po linii było z jego strony majstersztykiem.

W I secie szliśmy równo - pilnując swoich podań, tracąc je i przełamując. Miałem parę ważnych piłek, które przegrałem. Na szczęście nie przełożyło się to na przegraną w secie. Kilka ważnych tym razem udało mi się wygrać i to wystarczyło. Choć było trudno.  Niestety wychodzi mój brak ogrania o stawkę - w lidze, turniejach... Kolega ostro tłucze ligę i to widać. W rozprowadzaniu piłki, w ustawianiu się, w wyborze kierunków i siły... Długo by wymieniać. Niestety (znowu) zdarzały się momenty, że nie potrafiłem ocenić piłki zmierzającej w moim kierunku, przez co byłem zaskakiwany tymi dropami całymi. Po paru takich musiałem chwilę przystanąć, żeby mi krążenie w nogach się unormowało ;).

Cieszę się natomiast z FH, który raczej siedział, niż nie siedział. Zdarzały się ramy (norma), siatki... BH to taki sobie. Muszę zrobić slajsa bardziej agresywnym i nie bać się uderzyć ofensywnie. Serwis zaskakiwał momentami tak, jak powinno być - szczególnie w paru ważnych momentach. Sumarycznie jednak był poprawny - mało DF. Tyle.

Ogólnie set dla mnie, ale było to na styku.

W drugim secie miałem taki sam plan jak w pierwszym. Robić dalej swoje i czekać na swoje okazje. W zasadzie to sam nie wiem, czemu od początku utrzymywałem przewagę. Starałem się trzymać odpowiedni poziom agresji w grze i koncentracji. Jak myśli kierowały mi się w innym kierunku niż powinny to od razu krzyczałem do siebie w myślach. Kolega zaczął robić błędy i momentami bardziej na nich się skupiał. Moim zadaniem w takiej sytuacji było wywieranie ciągłej presji i nawet nie rozpoczynanie myślenia o tym, co by tu wykombinować. Serwis mi nie przeszkadzał, z FH momentami ładowałem całą fabryką i na szczęście więcej siadało niż wylatywało. FH dobrze mi siedział dziś i szczerze przyznam, że byłem zdziwiony. Po powrocie to był taki "se". 




Było już 5:0, kiedy Kolega wykręcił 2 gemy z rzędu. Zacząłem się denerwować, bo zwycięstwo wymykało mi się z rąk. Koniec końców udało się, ale wynik nie oddaje przebiegu meczu. Było dużo gemów "równowaga-przewaga" w jedną i drugą stronę.

Zwycięstwo z silnym przeciwnikiem cieszy mnie bardzo. 


































Wszystko było gotowe już w czasie rozgrzewki ;).

Gram w tenisa i czuję, że żyję!

sobota, 23 kwietnia 2016

Bieg. 6km na lekkim rozruchu



































Dziś po 3 dniach absencji od sportu pobiegałem. Ostatnimi czasy tenis był głównie na tapecie i jakoś bieganie poszło na dalszy plan. Dzisiaj się przeprosiłem i zrobiłem szósteczkę. Miałem w planach 10km, ale z racji faktu, że w poniedziałek gram tenisa, to tylko szósteczka. Biegło mi się dobrze, choć fakt faktem początkowo lekkiego spuchnięcia nie ominąłem.

Trzy dni przerwy, zamiast dwóch maksimum, bo raz, że ręka bolała a dwa, że zacząłem czuć pierwsze symptomy przetrenowania. Trochę za bardzo się napaliłem, ale przełamałem pierwsze bariery i teraz mam nadzieję będzie z górki.

Choć dyszkę, lub nawet piętnastkę, to bym w końcu przebiegł. Tego też mi brakuje.

Tradycyjnie po 5km ostatni kilometr to "cool down", później rozciąganie i na koniec mleko+kakao+białko.

wtorek, 19 kwietnia 2016

Zaległość z poniedziałku i z dzisiaj




















RAK. OZN. To z poniedziałku z Kolegą. Wyniku nie pamiętam szczerze powiem. Pamiętam natomiast, że znowu przegrałem parę ważnych piłek i mam tego świadomość. Meczu bym nie wygrał - jeszcze nie teraz. Z tym, że parę gemów by wpadło ;). Trochę szkoda. FH wtedy mi się przebudzał, było więcej w korcie, ale wciąż nie to. Fizycznie dobrze, ale ręka pobolewała.





















To dziś z dawno nie widzianym dobrym Kolegą. Fajnie było się spotkać i pogadać jednocześnie pograć. Oczywiście żaden z nas nie wytrzymał długo i zaczęliśmy grać na punkty. Udało mi się wygrać 60 60. Wchodziło dużo FH. Szczególnie moich ulubionych crossów. Niestety odwrócony cross z FH wszedł tylko jeden, co jest moim najnajnajulubionym zagraniem :D.

Więcej nie dam rady napisać. Ręka trochę boli. Raczej przerwa od tenisa do niedzieli.

sobota, 16 kwietnia 2016

RAK. NZN. Pierwszy debel, w zasadzie na remis.


Dzisiaj pierwszy debel po przerwie. Będąc już rozegranym nie było tak źle. W zasadzie jestem zaskoczony, bo wracając spodziewałem się, że będę dostawał rowerki i ogólnie będzie taka kaszana, że znowu odłożę rakiety ;), ale nie. Jest całkiem w porządku.

Taki widok kortu z rana to sama przyjemność. Słońce, ciepło. Ja za bardzo ubrany (mentalnie jeszcze w fazie późnej zimy/wczesnej wiosny), ale spoko. Mam nadzieję, że sezon otwarty przyjdzie szybko. Nie mogę się doczekać.
W środku hali jeszcze jednak trochę zimno, więc grałem w koszulce thermo.

Co do samej gry - nie zapomniałem, jak się gra w debla. Uciekły jednak dynamika oraz antycypacja (w singlu zresztą też). Niektóre piłki normalnie bym wyjmował i dochodził, ale na chwilę obecną jest to utrudnione.

Udało się zagrać w parze z Panem, z którym znamy się już parę lat i graliśmy ze sobą wielokrotnie na turniejach. To na pewno też pomogło.

Pierwszy set dla nas. W ogóle to Pan poprawił swój tenis przez ten czas. Ładniejszy serwis, stabilniejszy FH. Byłem pod wrażeniem.

W drugim zaczęliśmy hurtowo przegrywać punkty, ale wyciągnęliśmy co nieco. Wyniku nie pamiętam, ale chyba do 4 było. Set przegrany.

Pod koniec już mnie ręka zaczęła tak boleć, że dobrze się stało, iż był koniec czasu. Jeszcze ciało nie przywykło na powrót. Dużo też miałem nieczystych uderzeń, więc to też miało wpływ.

Serwis dziś mi parę razy ładnie zaskoczył, byłem w sumie zdziwiony. Ogólnie tragedii nie ma, ale szału też nie.

W trzecim udało się dograć do po 2. i koniec czasu.


środa, 13 kwietnia 2016

Ranny tenis. Mecz przegrany. 61 75 RAK OZN. Mały jubileusz.































Dziś znowu tenis. Troszkę lepiej. Wciąż nie mam uderzeń, ale przebłyski były. Troszkę więcej, ale wciąż nie wystarczyło. Przeciwnik grający ułożony tenis, momentami bardzo przyspieszał i nie miałem nawet szans na start do piłek.

Więcej FH wchodziło, ale to wciąż nie to. BH tragiczny. Uparłem się zmniejszyć ilość slajsów. Niepotrzebnie. Serwis to tak średnio na jeża. Fizycznie za to jestem dobrze przygotowany i nie odczuwałem zadyszki lub umierania. Ogólnie to szczęśliwy na maksa jestem, bo tenis.

Stuknął mi mały jubileusz - powiedział mi micoach. Łącznie mam nabitych już 1300km! O łał :D. Choć niektórzy to tyle w ciągu roku robią :D.

W sobotę debel.

Dobrze jest wrócić :).

poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Z tenisa nic nie wyszło, więc 6,25km biegu po pracy :)



































Dziś niestety nie wyszło nic z tenisa. Sprawa niezależna od nikogo w zasadzie - złośliwość rzeczy martwych. Nic się na to nie poradzi.

Dziś nie mogło być bez sportu, więc było bieganie. Dzisiaj momentami wchodziłem na wyższe biegi. Nie było komfortu, ale też nie było tak, że umierałem po dwóch sekundach. Mimo wszystko wiele do poprawy. Dwie godziny meczu tenisowego raczej bym nie wykręcił na poziomie, na którym mógłbym. Mimo (znowu) wszystko i tak jest całkiem nieźle. Dobrze, że w czasie przerwy od sportu pilnowałem się i trzymałem dyscyplinę.

Szczególnie zadowolony jestem z II seta. Pierwszy zleciał dość szybko, w drugim jakoś się uspokoiłem i starałem wycisnąć maksimum z siebie. Gdybym nie przegrał 2 piłek to może, może bym seta ugrał? Nie wiem, ale szkoda tamtych piłek. Przegrywałem już 4:1, jeśli mnie pamięć nie myli. Z tego jestem bardzo zadowolony - że mimo wszystko udało się wykręcić lepszy wynik. Tak po prawdzie powiedziawszy to ja na chwilę obecną wychodzę z założenia, żeby nie dostać rowerka.

Za jakiś czas trzeba będzie przeprosić się z interwałami. Nie ma zmiłuj. 

W środę jestem umówiony znowu na tenisa. W sobotę może będzie debel. Ogólnie wiosna jest, chce się żyć :).

piątek, 8 kwietnia 2016

RAK NZN. Ranny tenis.


































Dziś rano znowu tenis. Tylko godzinka, albo aż. Nie narzekam. Wczoraj jeszcze czułem się źle - bolały mnie te mięśnie, które w tenisie się używa a nie używa w takim stopniu na co dzień :). Wczoraj kąpiel z solami, rano wstałem i w sumie było lepiej, ale wciąż obolały. Zaczęliśmy przebijać treningowo i później zaczęliśmy grać seta, którego nie skończyliśmy.

Dziś udało mi się grać więcej FH z gatunku tych dobrych. BH jako tako. Serwis leciutko się przebudził. Musiałem ad hoc zmodyfikować sekwencję, bo mnie wciąż ręka bolała. O dziwo się udawało nie dawać łatwych punktów serwisem :).

Ogólnie było lepiej niż w środę, ale to ledwie jaskółka. Wiele pracy przede mną. Nie łudzę się - walczę o dobrą dyspozycję w sezonie zimowym.

Mimo wszystko jestem mega szczęśliwy, że na powrót mam rakietę w ręku :D :D.