wtorek, 30 czerwca 2015

Życiówka na 5km :)




































Miało być dziś 10km, ale wyszedłem za późno z domu a nie chciałem po zmroku bez kamizelki i świateł/odblasków biegać. Toteż skorzystałem z sąsiedztwa Ogrodu Krasińskich i zrobiłem 5km, ale z zamiarem wykręcenia dobrego czasu. Było lepiej, niż się spodziewałem. Myślałem, że spuchnę, ale jakoś się udało. Życiówka jest :). Taki pułap orientacyjny na razie. Mam nadzieję, że za jakiś czas będę w stanie pobić, ale tutaj już nie widzę takiego optymizmu jak przy 10km. Po tej piątce to tak trochę ledwo żyłem :). Nie widzę za dużego pola manewru.

Ogólnie to biegło mi się momentami ciężko. Po każdym kilometrze robiłem krótki odpoczynek i chód. Biegnąć ciągle nie dałbym rady, na pewno. Te krótkie przerwy sprawiły, że byłem w stanie ukończyć piątkę. No nic, trzeba ćwiczyć :).

Fajne też było to, że biegało sporo ludzi. Najbardziej rozczuliła mnie pewna para, gdzie chłopak był ubrany na sportowo a dziewczyna biegła w... spódnicy, rajstopach, normalnej koszuli i w butach takich do chodzenia na co dzień :). Nie ukrywam, że ciekaw jestem historii, która stała za tym :D. Nie powiem - ja zaczynałem to oni już biegali. Po moim finiszu oni dalej biegli :).

Dobry był też taki starszy pan, pewnie pod 70. Porozciągał się, pobiegał. Sport konserwuje.

niedziela, 28 czerwca 2015

Rower :)





































































Dzisiaj jak i tydzień temu było trochę jazdy rowerem. Nie będę robił z tego głównego elementu ćwiczeń, ale będzie to takie małe uzupełnienie. Rower zbija mięśnie, więc nie będę robił tego często. Może raz, dwa razy w tygodniu. Zależy od biegania.

Tak ogólnie to fajnie się przejechać, ale tyłek trochę boli ;).

sobota, 27 czerwca 2015

Niecała dyszka




































Wczoraj poszedłem pobiegać i po pierwszym kilometrze przy podbiegu na schodach podkręciłem prawą stopę. Zabolało. Postanowiłem natychmiast wracać. Akurat byłem koło przystanku autobusowego, więc tam czekałem na podwózkę raptem jeden przystanek, ale zawsze coś. W tak zwanym międzyczasie ból ustępował dość szybko i nawet na odcinku kilometra spaceru nic się nie działo, ale nie chciałem ryzykować.

Dziś po treningu z psem godzina przerwy i polazłem pobiegać. Do piątego kilometra wszystko było cacy, ale nie mogło być za dobrze. Zaczęły mnie dziwnie boleć mięśnie brzucha po prawej stronie. Na tyle, że musiałem iść. Dopiero po jakimś czasie mi ustąpiło, ale nie forsowałem tempa bo i tak nie było sensu - zbliżałem się do końca trasy.

Troszkę szkoda, ale kolejne kilometry do kolekcji. Pomyśleć, że jeszcze zastanawiałem się nad kolejną piętnastką, ale ból wszedł akurat tuż przed skrzyżowaniem, gdzie odbijam w lewo do domu albo w prawo na kolejne dodatkowe kilosy.

To znowu mi przypomniało, że nie robię nic, żeby wzmocnić mięśnie brzucha :/.

wtorek, 23 czerwca 2015

Życiówka na 10km :)!











Sama z siebie i zrobiła się życiówka na 10km... Jestem z deczka zaskoczony. Biegaczem się nazwać jeszcze nie mogę ;), ale jestem na dobrej drodze :).

Miałem w ogóle wyjść wcześniej, w ciągu dnia. Jakoś tak się złożyło, że nie dałem rady. Toteż znowu wieczorne bieganie.

Jedyne założenie, jakie postanowiłem to było tylko takie, żeby starać się ciągle biec. Były dwie przerwy takie bo musiałem odsapnąć a reszta to tylko światła. Tak się skoncentrowałem, że nawet mi dobrze wyszło. Lepiej, niż bym nawet przypuszczał. Jasne, że wynik nie jest jakiś spektakularny, ale dla mnie przełomowy. Coś się rusza i widzę, że mam jeszcze margines do poprawy. Jest dobrze, tylko biegać regularnie ;).

Przez pierwsze kilometry świtało mi w głowie, czy nie zrobić 15km, ale w połowie nogi już tak czułem, że bym nie dał rady. Może to i lepiej...

Ostatni kilometr zrobiłem w Ogrodzie Krasińskich i zrobiłem go bardziej siłą woli niż mięśni. Już nie bardzo mogłem ;). Po biegu obowiązkowe rozciąganie na placu zabaw, później wyjście z psem, zimny prysznic na nogi i kolacja - wafle ryżowe i jabłko. Miało być coś cięższego, bo obiadu nie jadłem, ale powstrzymałem się i zwalczyłem łakomstwo ;).

sobota, 20 czerwca 2015

Piętnaście dzisiaj - kamień milowy :D
































Dziś tak strzeliłem do swojej Misi na odchodnym, że będzie piętnaście dzisiaj. Tak w sumie zaplanowałem i bardzo chciałem, ale w zasadzie byłem sceptyczny co do rezultatu...

Jedno wiem na pewno - koniecznie na trasie trzeba mieć punkt, gdzie można kupić wodę lub coś innego do picia. Bez tej półlitrowej butelki wody nie dałbym rady tyle kilosów wykręcić dzisiaj. Choć nawodniony przed biegiem byłem bardzo dobrze. Nie było takiego upału, więc nie brałem Powerade'a.

Pogoda dzisiaj była idealna, choć chmury zaciągały i tak się zastanawiałem, czy przypadkiem nie lunie. Nie lunęło. Biegło mi się dobrze, ale nie tak szybko jakbym chciał ;). No, ale nie można mieć wszystkiego. Grunt, że kolejne kilometry zaliczone. Wypadł mi jeden trening w tygodniu, więc chciałem troszkę nadrobić. W pewnym stopniu też za karę.

Tak naprawdę definitywnie zdecydowałem o powalczeniu o 15km dopiero w trakcie biegu. Stanąłem na światłach na skrzyżowaniu Powązkowska-Elbląska i postanowiłem skręcić w prawo zamiast w lewo (gdzie wtedy bym już wracał). Pobiegłem trochę na żywioł, bo nie znałem tamtych terenów biegowo. Troszkę się zagubiłem, bo myślałem, że będę kierował się na Bemowo koło autostrady, ale końcowo wylądowałem na Woli. Stamtąd znałem drogę. Potem wypadłem akurat na trasie tramwaju, którym jeżdżę do brata, więc już tym bardziej było dobrze.

Ogólnie tempo nie powala, ale bardziej mi zależy na dobijaniu do kolejnych kilometrów niż na czasie - na razie. Tak wstępnie po przebiegnięciu 150km zacznę robić interwały. Choć i tak teraz nie jest źle - myślałem, że będzie gorzej. Troszkę żałuję, bo nie mam ciągłości treningów.

Ogólnie jestem bardzo zadowolony. Wytrzymałem i dałem radę :).

sobota, 13 czerwca 2015

Spóźniona prawie dyszka


Tak normalnie to bieg byłby wczoraj, ale nadeszła burza. W deszczu i tak bym poszedł, ale burza to już nie, zbyt niebezpiecznie. Zresztą, moja obecnie używana trasa wiedzie przez mosty na wzniesieniu. Wolę nie być dziabnięty piorunem :).

Dzisiaj, pomimo upału postanowiłem pobiec. Na późniejsze godziny znowu zapowiadane są burze. Szkoda mi czasu i kolejnych przerw. Czasu dzisiaj nie atakowałem, bo nie było sensu. Zresztą - po paru kilometrach sam organizm mi powiedział, że dzisiaj nie poszalejemy. Nawet i dobrze. Nie to jest moim głównym celem. Po czwartym kilometrze poczułem, że bez picia się nie obędzie. Na szczęście był sklep, więc wziąłem Powerade'a, który dość szybko zniknął. Pomimo większej butelki.

O dziwo sporo ludzi było na rowerach, choć było gorąco. Biegacza natomiast nie uświadczyłem żadnego. Tak ogólnie to biegło mi się całkiem sympatycznie. Bez napinki, byleby tylko do przodu. Takie nastawienie daje rezultaty, bo i sam trening staje się przyjemniejszy. Tym bardziej zważywszy na warunki.



















Warszawa skąpana w słońcu :).




















Tu też ;).







































Tego natomiast nie rozumiem - jak tworzona są ścieżki rowerowe. Jakbym dużo jeździł, to bym się wściekał. Po cholerę te zmiany, z prawa na lewo, z lewej na prawo? Przecież to tylko powiększa niebezpieczeństwo! Tak samo jest zrobione na Puławskiej, bo tam też biegałem swego czasu. Nie wiem, ja w tym nie widzę sensu Spokojnie ścieżka mogła być po prawej stronie a chodnik po lewej.




















Pokolenie trzepaka w odróżnieniu od pokolenia fejsa i iPhone'a potrafiło się bawić bez technologii. Mi teraz trzepak służy do rozciągania się :).


wtorek, 9 czerwca 2015

Biegam!








































































No, w końcu. Choć nie obyło się bez niespodzianek. Wracam do domu, synchronizuję dane z miCoacha a tu ich nie ma. Nie ma i nie ma. Olśnienie - co prawda włączyłem system, ale nie włączyłem nagrywania. Ot, taki szczegół. Szkoda mi było, bo miałem co prawda zapis GPS z run-log.com, ale tam zawsze są przekłamania. Dziś też były - o 2km!!! Skąd to wiem? Na szczęście Speed_Cell oprócz tego, że spełnia zadania czujnika kroków w systemie, to działa też jako samodzielny system. Zgrał na szczęście kilometraż. Stąd mam pełniejsze dane.

Sam bieg był trochę ryzykownym posunięciem, bo ciężkie i ciemne chmury zbierały się nad Warszawą. Przez moment miałem chwilę zawahania, czy wychodzić. Wyszedłem jednak. Założyłem, że jak się rozpada na tyle mocno, to po prostu przeczekam i ewentualnie wsiądę w komunikację. Na szczęście się nie rozpadało. Temperatura? W sam raz. Nic, tylko wyjść.

Chyba to kwestia zacięcia, bo biegłem w miarę równo i nawet szybciej, niż przy poprzednich powrotach. Później robiłem przerwy, nie chciałem przesadzić. Na sam koniec rozbolało mnie prawe kolano, tak od spodu troszkę. Zrobiłem przez to dłuższy "cool down" niż zamierzałem, ale nie ma tragedii.

Pobiegłem inną trasą, nigdy nią nie biegłem w paru odcinkach. Na zasadzie "gdzie nogi poniosą". Tak, jak nie widuję tenisistów tak dziś widziałem aż trzech w tych rejonach! Może to znaki, że pogram coś w końcu ;)?

Nie no, choćby się waliło i paliło to muszę biegać co najmniej.

Motywacja i trudności w jej utrzymaniu

Znowu mam przerwę. Z mojej winy tym razem. Nie zdrowie, nie czynniki zewnętrzne. Tylko moja głowa. Postanowieniem noworocznym były treningi pod powrót do tenisa. Miałem znaleźć pracę, by po opłatach mieć na korty. Do tego czasu miałem przygotować się fizycznie. Zderzenie z sektorem prywatnym oraz uwarunkowania prawno-koniunkturalne rynku pracy spowodowały, że zamiast przebicia muru odbiłem się lądując na plecach z guzem na czole.

Pracy wciąż szukam, odmawiając ofertom od cwaniaków. Doszedłem jednak do tego momentu, gdzie jeśli już mam się zamartwiać to chociaż z jednego powodu. Niech chociaż sfera sportu mnie nie dołuje. Trzeba ćwiczyć, bo znowu robię się okrągłym.

Dziś to już byśmy wrócili, co nie? Zresztą, są ludzie z większymi problemami.

Na zdjęciu moje szczęście :-).

środa, 3 czerwca 2015

Jutro działamy :)

Postanowione :).

Recenzja Wilson Thermobag Tour 15 część 2.



RECENZJA Wilson Thermobag Tour 15 część 1.




RECENZJA: Moje Wilsony Blade po modyfikacjach ;)





W nawiązaniu do recenzji „sklepowej” wersji Blade’a parę słów o mojej ramie. Po małej, acz znaczącej modyfikacji. Dodanie bazówki skórzanej spowodowało przesunięcie balansu na rączkę i zwiększenie wagi. Niby drobne rzeczy, ale zmieniły ramę. Przynajmniej dla mnie.

Poniżej parametry „sklepówki”:
Główka: 98 cali kw. / 632.26 cm kw.
Długość: 27 cali / 68.58cm.
Waga z naciągiem: 11.2 uncji / 317.51g (mój tester miał 325g)
Balans: 1 pts HL / mój tester miał 33,5cm.
Swingweight: 331.
Sztywność: 66.
Profil ramy: 21.5mm.
Poziom mocy: Średni.
Styl zamachu: Pełny.
Szybkość zamachu: Szybki.


Moja rama: 32,5cm; 335g; Signum Pro Poly Plasma 1,23 naciągnięte na 24kg/23kg.

Poniżej na zdjęciu Amplifeel:

Trzeba przede wszystkim zaznaczyć, że kontrola jakości Wilsona to czasem kpina, więc parametry poszczególnych ram mogą się znacząco różnić. Nie będę się rozpisywał, ale ja swoje dwie ramy parowałem w sklepie 40minut z hakiem. Rozrzuty były spore. Na szczęście w sklepie mieli dwie zbliżone rakiety.

Pierwszą i najważniejszą moim zdaniem wadą fabrycznych rakiet jest bazówka Wilson Sublime. Miękka, nie dająca żadnego czucia ramy. Palce się zatapiają, nic nie czuć. Strasznie mi to przeszkadzało. U siebie mam założone wspomniane wcześniej Pacific Leather Grip.

Pacific Leather Grip:


Balans poszedł na rączkę, teraz jest 32,5cm (łącznie z naciągiem, overem). Waga to równe 335g. Dało to zastrzyk kontroli rakiecie. W moim odczuciu oczywiście. Przez lata grałem cięższymi ramami, ale postanowiłem zmienić to i owo. Graczem typowo allcourt nigdy nie będę, więc muszę mieć trochę wspomagania od rakiety. Przerzuciłem się na większą główkę, otwarty przeplot i oczywiście niższą wagę.

KONTROLA/CZUCIE
Mocy nie ma tyle, co w fabrycznej, ale nie jest tak, że nie ma jej w ogóle. Jak dla mnie może troszkę więcej by się przydało, ale ogólnie jest dobrze. Kontrola i czucie zwiększyły się, przez co rakieta stała się bardziej uniwersalna. Teraz już mogę z większą swobodą zagrać dropa lub grać przy siatce. Wcześniej był z tym problem. Gram dużo debli i o ile w singlu to by aż tak nie bolało, tak w deblu potrzebuję, żeby rama nie wystrzeliwała mi piłek na volley’u. W fabrycznej to była dla mnie trochę walka.

STABILNOŚĆ
Poprawiła się przy grze przy siatce. Wcześniej nie było tragedii, ale dla mnie jest lepiej. Dodatkowe gramy i balans na rączce to jednak jest różnica.

MANEWROWOŚĆ
Znaczna poprawa. Balans na rączkę i gra się łatwiej na siatce. Przy moim 1HBH także uważam, że gra mi się lepiej. Bardzo na plus. Z głębi kortu za to tej mocy jest mniej, trzeba się bardziej przykładać.

FH/BH
Ciutkę mniej mocy z końca, ale za to więcej komfortu w samym korcie. BH lepiej mi się gra. Balans dla mnie idealny także w tym aspekcie.

VOLLEY
Znacznie lepiej w porównaniu do sklepówki. Dropy też lepiej mi się gra. Ostatnio nawet często ich używam. Na samej siatce więcej pewności i przewidywalności. Można zgasić piłkę lub posłać głębiej. Dla mnie bardzo dobrze.

WRAŻENIA/UWAGI
Wystarczyła zmiana bazówki na skórzaną i rakieta nabrała innego charakteru. W moim przypadku sprawiła, że rama stała się bardziej uniwersalna. Można powalczyć z głębi kortu, ale przy siatce nie ma się problemów takich, jak przy sklepówkach. Strasznie psuje moim zdaniem sklepowe wersje bazówka fabryczna. Nie potrafiłem dobrze grać z nią. Inna sprawa to waga i balans, ale wspomniana przeze mnie fabryczna Wilson Sublime bardzo utrudniała operowanie ramą.

Moje ramy mają 32,5cm balansu i 335g wagi. Dla mnie w sam raz. Rakiet nie zamierzam już zmieniać na żadne inne. Nawet nadchodzące nowe Federerki mnie nie nęcą (choć parametry bardzo ciekawe) :D.






RECENZJA Wilson Blade 98 16x19 BLX2



























Główka: 98 cali kw. / 632.26 cm kw.
Długość: 27 cali / 68.58cm.
Waga z naciągiem: 11.2 uncji / 317.51g (mój tester miał 325g)
Balans: 1 pts HL / mój tester miał 33,5cm.
Swingweight: 331.
Sztywność: 66.
Profil ramy: 21.5mm.
Poziom mocy: Średni.
Styl zamachu: Pełny.
Szybkość zamachu: Szybki.


Recenzja  traktuje o wersji sklepowej – fabrycznej.

Rakieta „fabryczna” dla mnie była dziwna. Balans prawie, że HH; za bazówkę nie wiem, kto odpowiadał, ale chyba przedstawiciel branży kosmetycznej. Po prostu wziął gąbkę, podkleił obustronnie klejącą taśmą i owinął na rączkę. Trzymać się tego nie dało. Zero czucia i kontroli. Nie mogłem złapać sobie uchwytu, bo palce dosłownie mi się zatapiały. O wiele lepsza jest Hybrid Pro z fabrycznych Wilsonów. Ta tutaj jest dla mnie totalnym nieporozumieniem. Nie znajduję żadnego sensu w zaoferowaniu klientom właśnie takiej owijki. Jeszcze bym zrozumiał, jakby to była rama dla początkujących, dzieci. Jednak na taką ramę taka owijka to moim zdaniem zły wybór.

KONTROLA/CZUCIE
Mocy jest znacząco. Ciężko było mi ją okiełznać z początków. Chcąc zagrać bardziej technicznie, lżej, skróty choćby, musiałem z ramą walczyć. Nie mówię już o grze przy siatce – było mi trudno. Ciągła walka z kontrowaniem mocy. Rama stworzona do gry za końcową linią, więc poziom mocy jest do tego przystosowany. Jednak kontrola jest również, nie mogę tu przesadzać. Sądzę, że stosunek mocy do kontroli jest na dobrym poziomie. W sam raz do takiej gry.

STABILNOŚĆ
Przy grze na sieci nie było źle w tym aspekcie. Przy mocniejszych piłkach może czasem odniosłem wrażenie, że przydało by się parę gramów. Jednak tak ogólnie to nie ma tragedii. Przy grze z końca kortu też miałem momenty, że rama zachowywała się dziwnie, ale trzeba wziąć na poprawkę to, że bazówka jest tragiczna, no i ja nie jestem Federerem. Czasem luzuję uchwyt, nieświadomie.

MANEWROWOŚĆ
Tutaj mam mieszanie uczucia. Czasem miałem wrażenie, że gram maczugą. Pewnikiem wina balansu. Przy moim 1HBH odczuwałem pewien dyskomfort. Podczas gry na sieci było tak sobie. Musiałem bardzo uważać. Przy graniu z końca kortu trzeba faktycznie uważać na zamach, ustawienie, pracę nóg.

FH/BH
Moc z ramy jest, więc FH łupie się z końca kortu świetnie. Moc pomaga, ale i możemy skontrolować uderzenie. Przy dobrym timingu leci piłka tam, gdzie się chce. Gra z końca nie sprawia problemów. Przy graniu np. dropów trzeba uważać, bo inaczej skrót ląduje w połowie kortu.

SERWIS
Uważam, że mój serwis zyskał na sile, skuteczności i regularności. To znaczy jasna sprawa – jak nie ma formy, to i rama nie pomoże. Jednakże moim zdaniem rakieta daje znaczący margines błędu, jak i pakiet pomocowy. W tym aspekcie byłem bardzo zadowolony.

VOLLEY
Niestety tutaj nie jest różowo. Trzeba uważać, żeby nie przesadzić z siłą, bo inaczej z dobrego volley’a robi się wystawka lub aut. Rakieta nie jest ukierunkowana na kontrolę, tylko bardziej na moc i granie z końca kortu.

WYMAGANIA/WRAŻENIA/UWAGI
Rama moim zdaniem, ze względu na balans i moc ramy, dla 2HBH. Przy moim (i tak koślawym) 1HBH męczyłem się, grało się kiepsko. Dla mnie głównym problemem w ogóle była moc z ramy. Przy większości zagrań musiałem uważać. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że z reguły gram innymi ramami (cięższe, bardziej wyprane z mocy, balans HL), więc te kwestie rzutują na całokształt odczuć.

Zdecydowanym minusem jest dla mnie bazówka fabryczna. Nie mogłem normalnie grać. Miękka strasznie. Nie moja bajka, ale może komuś przypasuje.

Jeśli miałbym podsumować, to rakieta dla graczy z NTRP tak minimum te 3 jednak. Niby moc jest, kontrola też, ale trzeba jednak umiejętności, by z tego korzystać. Nie jest to samograj. Do grania z końca kortu i dla graczy raczej z 2HBH zważywszy na balans.