Niestety przypałętała mi się jakaś mała kontuzja. Naciągnąłem sobie prawą łydkę jakoś tak dziwnie. Nie jest to wielki ból, ale od wczoraj (więc piłka nie jest bezpośrednią przyczyną) jakoś tak dziwnie czuję. Biegać nie wiem, czy dałbym radę, ale się obawiam.
Szkoda mi, bo jeśli chcę grać w piłkę to muszę być w o wiele lepszej dyspozycji fizycznej, bo inaczej nie będę miał czego tam szukać.
No nic, walczymy ;).
piątek, 15 maja 2015
Piłka we wtorek
To akurat zdjęcie z neta, nie zrobiłem swojego ;).
We wtorek udało się w końcu pójść na piłkę organizowaną przez chłopaka, którego poznałem przez jego ogłoszenie o rozgrywanych meczach w ramach gier ze strony sportmondo.pl. Nie wiedziałem sam, czego się spodziewać. Sam gram dość średnio, w dodatku przygotowanie fizyczne dalekie jest od ideału jeszcze. Na 20. minut przed końcem podziękowałem i odpoczywałem. No niestety, trzeba przyznać się do niemocy.
Lokalizacja jest dość daleko ode mnie, ale metrem udaje się dojechać w 20.parę minut, później piechotą. Niedługo będę miał rower przywieziony tutaj, więc dystanse mi się skrócą ;). Sam obiekt jest umieszczony w szkole, ale o dziwo hala jest całkiem duża. Na pewno większa od tej, co grałem do tej pory. Różnica zauważalna no i odczuwalna w nogach.
Co do samej gry... Nie przypominam sobie, żebym grał w meczu na takiej intensywności ostatnimi czasy. Cały czas w ruchu. Z piłką i bez. W ogóle trafiłem na myślących graczy. Trzeba było uważać na ustawienie, dobrze rozprowadzać no i bronić. Nie było czasu i miejsca na to, żeby na dłuższą chwilę przystanąć i odpocząć. Chwała Bogu, że w naszej drużynie było o jednego więcej, przez co mieliśmy zmiany. Nie ukrywam, że najwięcej skorzystałem na tym ja w trakcie meczu. Jak wspomniałem wcześniej, ostatnie 20. minut to ja już odpoczywałem sobie. Otrzymałem solidną porcję gry w nogę, pobiegałem jak za wszystkie czasy. Chłopaki grali też fair, nie było złośliwości i każdy grał z szacunkiem dla drugiego i jego zdrowia.
Jeśli chodzi o moją grę, to tak średnio na jeża. Fizycznie nie dam rady na razie rywalizować na maxa przez pełny wymiar czasu. Tu jest ból. Nie jestem zgrany z nikim, nie znamy się, więc też ciężko było mi wyczuć. Parę razy się wystawiałem i tu akurat dałbym sobie plusa, bo parę razy pomyślałem dobrze. Zagrałem parę dobrych piłek i miałem jeden dobry strzał, ale niestety poszedł za wysoko ;).
Ogólnie to jestem bardzo zadowolony. Ludzie fajni, niestety nie było możliwości dłużej pogadać. Piłkarsko jest to mocny skład, więc tym bardziej skorzystam. Chyba te interwały nie dadzą mi tyle, co ta piłka. Choć po prawdzie gdyby nie te interwały to być może bym grę skończył na 40. minut przed końcem ;). Chętnie wybiorę się w przyszłym tygodniu.
We wtorek udało się w końcu pójść na piłkę organizowaną przez chłopaka, którego poznałem przez jego ogłoszenie o rozgrywanych meczach w ramach gier ze strony sportmondo.pl. Nie wiedziałem sam, czego się spodziewać. Sam gram dość średnio, w dodatku przygotowanie fizyczne dalekie jest od ideału jeszcze. Na 20. minut przed końcem podziękowałem i odpoczywałem. No niestety, trzeba przyznać się do niemocy.
Lokalizacja jest dość daleko ode mnie, ale metrem udaje się dojechać w 20.parę minut, później piechotą. Niedługo będę miał rower przywieziony tutaj, więc dystanse mi się skrócą ;). Sam obiekt jest umieszczony w szkole, ale o dziwo hala jest całkiem duża. Na pewno większa od tej, co grałem do tej pory. Różnica zauważalna no i odczuwalna w nogach.
Co do samej gry... Nie przypominam sobie, żebym grał w meczu na takiej intensywności ostatnimi czasy. Cały czas w ruchu. Z piłką i bez. W ogóle trafiłem na myślących graczy. Trzeba było uważać na ustawienie, dobrze rozprowadzać no i bronić. Nie było czasu i miejsca na to, żeby na dłuższą chwilę przystanąć i odpocząć. Chwała Bogu, że w naszej drużynie było o jednego więcej, przez co mieliśmy zmiany. Nie ukrywam, że najwięcej skorzystałem na tym ja w trakcie meczu. Jak wspomniałem wcześniej, ostatnie 20. minut to ja już odpoczywałem sobie. Otrzymałem solidną porcję gry w nogę, pobiegałem jak za wszystkie czasy. Chłopaki grali też fair, nie było złośliwości i każdy grał z szacunkiem dla drugiego i jego zdrowia.
Jeśli chodzi o moją grę, to tak średnio na jeża. Fizycznie nie dam rady na razie rywalizować na maxa przez pełny wymiar czasu. Tu jest ból. Nie jestem zgrany z nikim, nie znamy się, więc też ciężko było mi wyczuć. Parę razy się wystawiałem i tu akurat dałbym sobie plusa, bo parę razy pomyślałem dobrze. Zagrałem parę dobrych piłek i miałem jeden dobry strzał, ale niestety poszedł za wysoko ;).
Ogólnie to jestem bardzo zadowolony. Ludzie fajni, niestety nie było możliwości dłużej pogadać. Piłkarsko jest to mocny skład, więc tym bardziej skorzystam. Chyba te interwały nie dadzą mi tyle, co ta piłka. Choć po prawdzie gdyby nie te interwały to być może bym grę skończył na 40. minut przed końcem ;). Chętnie wybiorę się w przyszłym tygodniu.
czwartek, 7 maja 2015
Frusciante-Crowley-Thelema-gitara-trening
Tak na samym początku powiem, że śniło mi się w nocy, że pytam o to, jak ustawić na wzmacniaczu TREBLE i GAIN, żeby uzyskać brzmienie jak w "Scar Tissue". Jutro zawiozę gitarę do Guitar Help celem wyregulowania i założenia nowego siodełka. Później do nauki :). Jest to kolejny sen z gitarą w roli głównej.
Później ciekawa koincydencja... Czytam najnowszy wywiad z Johnem Frusciante i powiedział on, że czytał Aleistera Crowley'a i także o Thelemie a przede wszystkim o Prawdziwej Woli.
Jeśli ktoś wie, co naprawdę chce w życiu robić i co musi zrobić to jest wielkim szczęściarzem. "Prawdziwej Woli sprzyja inercja Kosmosu".
Wczoraj nie zrobiłem treningu, bo miałem bardzo dynamiczny dzień. Byłem w domu rodzinnym, bo musiałem być w urzędzie. Pociąg był krótko przed 10. Specjalnie wstałem bladym świtem, żeby być w miarę pierwszy a i tak otwierali dopiero punktualnie 7.30. Nic z tego, w wyniku zamieszania straciłem okazję i miałem późniejszy numerek. Cudem udało mi się załatwić sprawy, ojciec mnie podwiózł i zdążyłem na ten pociąg, ale wszystko dosłownie w biegu. Później przyjechałem i byłem trochę zmarnowany i niedospany. Nie chciałem trenować, bo nie miałem sił a boję się kontuzji w tak głupi sposób.
Dziś też byłem zmęczony, ale już poszedłem. Inny rodzaj zmęczenia. Biegło mi się o dziwo całkiem dobrze, ale niestety nie obrazuje tego wykres. W zasadzie ciągle spóźniony. No niefajnie. Wyszło sporo procent nawet, ale to nie to. Chociaż nie narzekam też tak bardzo, bo źle nie jest. Grunt to być w ruchu i się nie zastać.
Wciąż nie mogę się przemóc do tych ćwiczeń na brzuch. Tenisa znowu pewnie długo nie uświadczę - nawet już nie mam takiej ochoty na granie - więc w tym przypadku straciłem trochę motywację. Trochę głupio, bo i tak to się przyda i tak. Nawet nie grając w tenisa.
Po biegu oczywiście rozciąganie, zimny prysznic a dzisiaj wyjątkowo Krushers z KFC. Tutaj jestem z siebie dumny, bo mam takie kupony zniżkowe i nie połakomiłem się na Grandery, Wingsy itp., itd. Aż się sam dziwię.
poniedziałek, 4 maja 2015
Weterynarz, urząd oraz interwałek :D
Dzisiaj znowu wylazłem. Początkowo miałem w planach zrobić to rano, ale nie dałem rady. Mieliśmy też planową wizytę u weta z boksiem, więc wolałem być w pełni sił na to wydarzenie. Dobrze zrobiłem, bo musieliśmy walczyć z bokserką podczas robienia wymazu i obcinania pazurków :). Koniec końców udało się i wszyscy przeżyli.
Udało mi się jeszcze załatwić, żeby móc głosować w wyborach prezydenckich tu na miejscu w Warszawie. Trochę w urzędzie się zeszło. Choć mogło dłużej, ale byłem pozytywnie zaskoczony. Miałem numerek i czekałem na swoją kolej. Trochę się schodziło, bo tylko jedno okienko było aktywne do tej procedury. Na sam koniec ruszyło drugie. W międzyczasie podeszła do mnie pani z urzędu i pyta, czy ja z wnioskiem o głosowanie. Mówię, że tak. Jakie było moje zdziwienie, gdy wskazała mi, gdzie muszę jeszcze uzupełnić, poprosiła o dowód sprawdzając dane osobowe, podpisała wniosek i podziękowała. Byłem w lekkim szoku i spytałem, czy to już koniec? Pani mówi, że tak :D. Bardzo pozytywne zaskoczenie. Naprawdę jestem podbudowany :).
Co do treningu - fizycznie byłem dziś skapciały. Aż dziw, że na tyle procent udało mi się wykręcić. Jestem w kolejnym dziś pozytywnym szoku. Musiałem się przymusić przy ostatnim żółtku, ale dałem radę. Na wykresie można zobaczyć, ile jest opóźnienia od tego, kiedy zaczyna się strefa a od tego, gdy spikerka mi mówi, żebym przyspieszył i gdy to robię. Sporo sekund. Zastanawiam się nad zwiększeniem tej strefy, ale tak normalnie to więcej nie dam rady.
Cieszę się, że wróciła mi systematyczność, bo to bardzo ważne. Może już po połowie przyszłego miesiąca będę w stanie podkręcić tempo?
Po treningu oczywiście rozciąganie, zimny prysznic na nogi oraz kakao :D. Stwierdzam, że DecoMorreno lepsze od Wedlowskiego. Zdecydowanie :D.
W takich okolicznościach przyrody biegałem dzisiaj:
piątek, 1 maja 2015
Interwałek oraz luźny bieg z Misią
Najpierw był trening z interwałami. Niestety dziś tylko te 70.parę procent. Przy strefach żółtych spikerka mówi z opóźnieniem, przez co tracę cenne sekundy. Czułem to dzisiaj dobitnie, bo pół minuty to na pewno nie było. Chyba jest z tym problem w miCoachu, ale to nie kwestia samej strefy tylko tego, że trwa ona pół minuty. Raz, że trzeba zapowiedzieć a dwa, że ja muszę mieć czas na przyspieszenie, żeby do tej strefy dobić. Traci się sekundy i później nie wychodzi pełne wykonanie pracy.
No trudno. Grunt, że coś przebiegłem. Motywację mam ogromną. Cieszę się, że mogę pobiegać. Od wczoraj jestem oficjalnie bezrobotny, więc widmo tenisa oddala się coraz bardziej.
Fizycznie na razie nie ma większych zmian, bo i tak za wcześnie na nie. Mimo to nie jestem w tak złej dyspozycji jak to bywało przy poprzednich moich przerwach od sportu. Nie muszę zaczynać z niższych pułapów, niż to konieczne. Na chwilę obecną wytrzymuję cykl trening-dzień przerwy-trening. To też dla mnie plus. Trzeba widzieć pozytywy, bo negatywy zawsze się znajdą :).
Po treningu wyciągnąłem swoją kobietę na bieg :).
Po bieganiu oczywiście rozciąganie a w domu "ice bath" na nogi.
Jutro i pojutrze piesek będzie miał trening - kurs PT. Popracujemy wszyscy wtedy :D.
Subskrybuj:
Posty (Atom)