poniedziałek, 4 maja 2015

Weterynarz, urząd oraz interwałek :D


Dzisiaj znowu wylazłem. Początkowo miałem w planach zrobić to rano, ale nie dałem rady. Mieliśmy też planową wizytę u weta z boksiem, więc wolałem być w pełni sił na to wydarzenie. Dobrze zrobiłem, bo musieliśmy walczyć z bokserką podczas robienia wymazu i obcinania pazurków :). Koniec końców udało się i wszyscy przeżyli.

Udało mi się jeszcze załatwić, żeby móc głosować w wyborach prezydenckich tu na miejscu w Warszawie. Trochę w urzędzie się zeszło. Choć mogło dłużej, ale byłem pozytywnie zaskoczony. Miałem numerek i czekałem na swoją kolej. Trochę się schodziło, bo tylko jedno okienko było aktywne do tej procedury. Na sam koniec ruszyło drugie. W międzyczasie podeszła do mnie pani z urzędu i pyta, czy ja z wnioskiem o głosowanie. Mówię, że tak. Jakie było moje zdziwienie, gdy wskazała mi, gdzie muszę jeszcze uzupełnić, poprosiła o dowód sprawdzając dane osobowe, podpisała wniosek i podziękowała. Byłem w lekkim szoku i spytałem, czy to już koniec? Pani mówi, że tak :D. Bardzo pozytywne zaskoczenie. Naprawdę jestem podbudowany :).

Co do treningu - fizycznie byłem dziś skapciały. Aż dziw, że na tyle procent udało mi się wykręcić. Jestem w kolejnym dziś pozytywnym szoku. Musiałem się przymusić przy ostatnim żółtku, ale dałem radę. Na wykresie można zobaczyć, ile jest opóźnienia od tego, kiedy zaczyna się strefa a od tego, gdy spikerka mi mówi, żebym przyspieszył i gdy to robię. Sporo sekund. Zastanawiam się nad zwiększeniem tej strefy, ale tak normalnie to więcej nie dam rady.

Cieszę się, że wróciła mi systematyczność, bo to bardzo ważne. Może już po połowie przyszłego miesiąca będę w stanie podkręcić tempo?

Po treningu oczywiście rozciąganie, zimny prysznic na nogi oraz kakao :D. Stwierdzam, że DecoMorreno lepsze od Wedlowskiego. Zdecydowanie :D.

W takich okolicznościach przyrody biegałem dzisiaj:




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz