niedziela, 12 czerwca 2016
Mecz ligowy Wilson Summer League na ProPlay. RAK OZN. Przegrany 60 26 36
Dziś mecz ligowy, który wtopiłem w perfekcyjny sposób.
I set i wszystko mi siedziało. FH dobrze działał, serwis na spokojnie wprowadzałem, z BH też nie było źle. Grałem w sumie mocno, ale wchodziło i siedziało. Punkty leciały. Z Kolegą grałem pierwszy raz. Powiedział, że gra dopiero od 2,5 roku. Widać, że zaczynał z trenerem, bo uderzenia poukładane. Ładne technicznie. Nie wiem, może wynik z I seta i ta wiadomość mnie rozprężyły.
II set i przy stanie 21 dla Kolegi coś się zacięło. Zacząłem tracić punkty i się bać wyniku. Skutkiem tego były duble i rwane uderzenia. Jak wchodziło w I secie przestało wchodzić w II i tak trwało to do końca. Kolega pomimo mniejszego doświadczenia zagrał fenomenalnie taktycznie. Trzymał piłkę w korcie, mniej ryzykował, ale jak już ryzykował to skutecznie. To był moment mojego zgłupienia. Nie wiedziałem, co robić. Nie chciałem ryzykować siłą, to zaś piłki lądowały w siatce.
W III próbowałem coś uzyskać, ale udało się tylko 3 gemy ugrać. Nie mam głowy do tenisa i chyba na emeryturze dopiero nauczę się grać.
Siedząc w biurze kortów oglądałem wiadomości na Polsacie i akurat pokazywali tego psiaka skatowanego z Przemyśla. To mnie już dobiło całkiem.
Po meczu regeneracyjnie Double Whooper, Whooper i Whooper Jr. Poniższe zdjęcie idealnie moim zdaniem obrazuje dzisiejszy mój występ.
R.I.P. mój tenis (Rest In Pieces).
GG WP Radku.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz