sobota, 28 maja 2016

Dziewięć w mękach


































Rozumu to się chyba nigdy nie nauczę. Na śniadanie byle co - bułka słodka. Mało picia w ciągu dnia. Tak "przygotowany" polazłem biegać na 10km. Dobrze, że wziąłem Isostara ze sobą w plecaku. Gdyby nie to, to karierę bym skończył wcześniej. Nie pomagał fakt, że do 1. w nocy grałem w CSa.

Paliwa starczyło na pierwszych parę kilosów. Później już było tak średnio z momentem, gdy już zastanawiałem się nad wejściem w busa i powrót do domu. Źle się czułem i brakło sił. Długo tylko szedłem i zebrałem siły na lekki trucht później, żeby cokolwiek z treningu uratować.

Trening tragedia. Szkoda, bo specjalnie wyszedłem w taką pogodę, żeby przyzwyczaić organizm do temperatur i słońca pod kątem tenisa.

GG WP ja.

środa, 25 maja 2016

You come and go like a pop song. Prawie 6km.

















































































Dodatkowy dzień przerwy od sportu był musowy. Nie mogłem zasnąć do prawie 4. w nocy i cały dzień byłem trochę niewyraźny. Nie było sensu się forsować, bo różnie mogło to się potoczyć. Ledwo żyłem później.

Dziś już było ok, więc na sam wieczór poszedłem. Miało być 10km, ale nie wyszło :). W sumie dobrze, bo bym wrócił później i nie zrobiłbym zakupów na jutro. Tempo nawet spoko, dobrze mi się biegło. Pogoda idealna.

Ostatni kilometr to "cool down". Później tradycyjne rozciaganie, potem zimny prysznic i dziś zamiast kakałka pizza. Nie jadłem cały dzień, więc się należało ;).

W empetrójce dziś The Bicycle Thief. Wsiąkłem.

sobota, 21 maja 2016

Dycha.



















































































Dzisiaj dyszka. Nie chciałem kręcić nie wiadomo jakiego tempa. Tak rekreacyjnie. Z początku miała być piątka, ale że dawno nie było 10km to decyzja mogła być tylko jedna. Od początku nie szarżowałem i udało się w jednym kawałku dobiec do końca. Pobiegłem starą trasą. Na przyszłość jednak muszę pamiętać, żeby brać na takie dłuższe wybiegania picie. Szczególnie przy słońcu i wyższych temperaturach. Większy plecak do biegania mam, więc sam sobie się dziwiłem, czemu nie wziąłem. A myślałem o tym. No nic, na szczęście trochę kasy miałem i kupiłem.

Po biegu tradycyjna sesja rozciągania. Później w domu zimny prysznic na nogi a teraz łoję kakałko na mleku z dodatkiem białka WPC (na masę rzecz jasna).

Później musowo sesyjka CS:GO.

Grommety do rakiet zamówione. Na chwilę obecną jestem uziemiony tenisowo, ale jak tylko mi przylecą to wracam do gry :D.

czwartek, 19 maja 2016

Prawie sześć - po pracy do domu biegiem


 

Dziś w planach był bieg po pracy i dałem radę. Niestety tylko z tego jestem zadowolony, ponieważ sam bieg był dość kiepski. Nie mogłem złapać swojego rytmu, przez co rwałem tempo. Z tego zaczęły mnie nogi boleć nad kolanami. Tragedia. Dopiero później jakoś się rozbiegałem, ale szału nie było. Mimo wszystko opłaca się, bo jakbym biegł swoim rytmem, to w domu byłbym chyba w około 35 min, czyli krócej niż komunikacją :). Takich biegów będzie częściej i więcej.

Z tenisem na razie nic, ponieważ grommet w jednej ramie strzelił.

Wykresy są dwa, ponieważ spotkałem swojego serdecznego Kolegę na mieście i musieliśmy troszkę pogadać :).

poniedziałek, 16 maja 2016

Mecz z A.N. wygrany 61 26 510 RAK OZN 1,5h






















Dziś zagrałem strasznie dziwny mecz. Od początku meczu nie mogłem wejść w uderzenie, byłem chyba za mocno naspeedowany energetykiem. Wkradły się błędy a niestety Kolega po drugiej stronie nie pozwalał na złapanie rytmu. Na tyle mnie zdominował, że mieliśmy chyba tylko 1. gema z paroma przewagami. Takiego na styku. Z reguły wygrywał wszystko jak leci. Ledwo udało mi się tego gema ugrać. Cudem jakimś tak w zasadzie. Kolega robił ze mną co chciał. Ja tylko od czasu do czasu odgryzałem się jakimś zagraniem. Tak to nie miałem nic za bardzo do powiedzenia.

Na drugiego seta szykowałem się na to, żeby choć jeszcze jednego gema złapać. Od tego momentu nie potrafię wytłumaczyć, co się stało później. Co prawda wyeliminowałem jakiś tam procent swoich błędów, ale nie było tak, że nagle się przebudziłem i zacząłem grać nie wiadomo jaki kosmiczny tenis. Set dla mnie.

W STB udało się utrzymać zdobytą przewagę i wygrałem cały mecz, ale nie wiem dlaczego.

Koledze powiedziałem, że to "był mecz nerwów z obu stron". Nie wiem, co się stało po drugiej stronie siatki w drugim secie, ale jakby utrzymał to, co było w pierwszym to bym pewnie popłynął.

Do poprawy na pewno mam serwis. Jak wcześniej nie narzekałem to teraz był fatalny. Poza tym uchwyt często luzuję wtedy, kiedy nie trzeba. A tak ogólnie to ja mam głowę do poprawy.





piątek, 13 maja 2016

Pierwsza gra na korcie otwartym RAK NZN




















Niestety tylko godzinka. Przegrałem seta 61, ale było sporo gemów na równo-przewagi. Szkoda tych piłek. Ogólnie mimo wszystko nie było źle, to moja pierwsza gra na otwartych. Choć mogło być lepiej. Czekam tylko, aż ruszy liga na kortach Pro Play i będę działał.

wtorek, 10 maja 2016

5,9km w lekkim tempie




































Choć mi się nie chciało to zrobiłem dzisiaj. Teraz była długa przerwa od sportu, ponieważ nie wypalił jeden tenis a w sobotę miałem ciężką robotę i musiałem odpocząć. Dziś nie było wymówek i jakoś dałem radę. Sam bieg spoko, ale nie chciałem szarżować - jutro muszę z rana się gdzieś stawić. Ogólnie jest bardzo fajnie i cieszę się ogólnie wszystkim. Aha - zapisałem się do ligi i challenge'a. Będę walczył o to, żeby rowerami nie odjeżdżać :).

niedziela, 1 maja 2016

"Feel better, Feel Good, Feel Wonderful" 5km



































Po przerwie. Przeziębienie już raczej minęło. Przy dobrej muzyce - Prince'a. Pięć kilosów postarałem się zrobić w szybkim tempie i wyszło chyba najszybsze 5km od dawien dawna. Było trochę w żółtej strefie. W nogach czuję. No i dobrze. Czuję, że żyję. Za parę dni może tenis. Dziś biegłem w Ogrodzie Krasińskich. Całkiem miło. Mało ludzi, nie trzeba było wymijać co i rusz. Nie pobiegłem stałą trasą na 6km, bo to by było za dużo. Chciałem zresztą zrobić szybsze tempo.

W słuchawkach świetna muzyka, więc nogi same niosły. Choć miałem parę przystanków, bo puchłem :D. Ogólnie jestem zadowolony. Nie lubię przerw od sportu.