Dziś w planach był bieg po pracy i dałem radę. Niestety tylko z tego jestem zadowolony, ponieważ sam bieg był dość kiepski. Nie mogłem złapać swojego rytmu, przez co rwałem tempo. Z tego zaczęły mnie nogi boleć nad kolanami. Tragedia. Dopiero później jakoś się rozbiegałem, ale szału nie było. Mimo wszystko opłaca się, bo jakbym biegł swoim rytmem, to w domu byłbym chyba w około 35 min, czyli krócej niż komunikacją :). Takich biegów będzie częściej i więcej.
Z tenisem na razie nic, ponieważ grommet w jednej ramie strzelił.
Wykresy są dwa, ponieważ spotkałem swojego serdecznego Kolegę na mieście i musieliśmy troszkę pogadać :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz