poniedziałek, 16 maja 2016
Mecz z A.N. wygrany 61 26 510 RAK OZN 1,5h
Dziś zagrałem strasznie dziwny mecz. Od początku meczu nie mogłem wejść w uderzenie, byłem chyba za mocno naspeedowany energetykiem. Wkradły się błędy a niestety Kolega po drugiej stronie nie pozwalał na złapanie rytmu. Na tyle mnie zdominował, że mieliśmy chyba tylko 1. gema z paroma przewagami. Takiego na styku. Z reguły wygrywał wszystko jak leci. Ledwo udało mi się tego gema ugrać. Cudem jakimś tak w zasadzie. Kolega robił ze mną co chciał. Ja tylko od czasu do czasu odgryzałem się jakimś zagraniem. Tak to nie miałem nic za bardzo do powiedzenia.
Na drugiego seta szykowałem się na to, żeby choć jeszcze jednego gema złapać. Od tego momentu nie potrafię wytłumaczyć, co się stało później. Co prawda wyeliminowałem jakiś tam procent swoich błędów, ale nie było tak, że nagle się przebudziłem i zacząłem grać nie wiadomo jaki kosmiczny tenis. Set dla mnie.
W STB udało się utrzymać zdobytą przewagę i wygrałem cały mecz, ale nie wiem dlaczego.
Koledze powiedziałem, że to "był mecz nerwów z obu stron". Nie wiem, co się stało po drugiej stronie siatki w drugim secie, ale jakby utrzymał to, co było w pierwszym to bym pewnie popłynął.
Do poprawy na pewno mam serwis. Jak wcześniej nie narzekałem to teraz był fatalny. Poza tym uchwyt często luzuję wtedy, kiedy nie trzeba. A tak ogólnie to ja mam głowę do poprawy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz