wtorek, 9 czerwca 2015
Biegam!
No, w końcu. Choć nie obyło się bez niespodzianek. Wracam do domu, synchronizuję dane z miCoacha a tu ich nie ma. Nie ma i nie ma. Olśnienie - co prawda włączyłem system, ale nie włączyłem nagrywania. Ot, taki szczegół. Szkoda mi było, bo miałem co prawda zapis GPS z run-log.com, ale tam zawsze są przekłamania. Dziś też były - o 2km!!! Skąd to wiem? Na szczęście Speed_Cell oprócz tego, że spełnia zadania czujnika kroków w systemie, to działa też jako samodzielny system. Zgrał na szczęście kilometraż. Stąd mam pełniejsze dane.
Sam bieg był trochę ryzykownym posunięciem, bo ciężkie i ciemne chmury zbierały się nad Warszawą. Przez moment miałem chwilę zawahania, czy wychodzić. Wyszedłem jednak. Założyłem, że jak się rozpada na tyle mocno, to po prostu przeczekam i ewentualnie wsiądę w komunikację. Na szczęście się nie rozpadało. Temperatura? W sam raz. Nic, tylko wyjść.
Chyba to kwestia zacięcia, bo biegłem w miarę równo i nawet szybciej, niż przy poprzednich powrotach. Później robiłem przerwy, nie chciałem przesadzić. Na sam koniec rozbolało mnie prawe kolano, tak od spodu troszkę. Zrobiłem przez to dłuższy "cool down" niż zamierzałem, ale nie ma tragedii.
Pobiegłem inną trasą, nigdy nią nie biegłem w paru odcinkach. Na zasadzie "gdzie nogi poniosą". Tak, jak nie widuję tenisistów tak dziś widziałem aż trzech w tych rejonach! Może to znaki, że pogram coś w końcu ;)?
Nie no, choćby się waliło i paliło to muszę biegać co najmniej.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz