wtorek, 23 czerwca 2015
Życiówka na 10km :)!
Sama z siebie i zrobiła się życiówka na 10km... Jestem z deczka zaskoczony. Biegaczem się nazwać jeszcze nie mogę ;), ale jestem na dobrej drodze :).
Miałem w ogóle wyjść wcześniej, w ciągu dnia. Jakoś tak się złożyło, że nie dałem rady. Toteż znowu wieczorne bieganie.
Jedyne założenie, jakie postanowiłem to było tylko takie, żeby starać się ciągle biec. Były dwie przerwy takie bo musiałem odsapnąć a reszta to tylko światła. Tak się skoncentrowałem, że nawet mi dobrze wyszło. Lepiej, niż bym nawet przypuszczał. Jasne, że wynik nie jest jakiś spektakularny, ale dla mnie przełomowy. Coś się rusza i widzę, że mam jeszcze margines do poprawy. Jest dobrze, tylko biegać regularnie ;).
Przez pierwsze kilometry świtało mi w głowie, czy nie zrobić 15km, ale w połowie nogi już tak czułem, że bym nie dał rady. Może to i lepiej...
Ostatni kilometr zrobiłem w Ogrodzie Krasińskich i zrobiłem go bardziej siłą woli niż mięśni. Już nie bardzo mogłem ;). Po biegu obowiązkowe rozciąganie na placu zabaw, później wyjście z psem, zimny prysznic na nogi i kolacja - wafle ryżowe i jabłko. Miało być coś cięższego, bo obiadu nie jadłem, ale powstrzymałem się i zwalczyłem łakomstwo ;).
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz