poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Z tenisa nic nie wyszło, więc 6,25km biegu po pracy :)



































Dziś niestety nie wyszło nic z tenisa. Sprawa niezależna od nikogo w zasadzie - złośliwość rzeczy martwych. Nic się na to nie poradzi.

Dziś nie mogło być bez sportu, więc było bieganie. Dzisiaj momentami wchodziłem na wyższe biegi. Nie było komfortu, ale też nie było tak, że umierałem po dwóch sekundach. Mimo wszystko wiele do poprawy. Dwie godziny meczu tenisowego raczej bym nie wykręcił na poziomie, na którym mógłbym. Mimo (znowu) wszystko i tak jest całkiem nieźle. Dobrze, że w czasie przerwy od sportu pilnowałem się i trzymałem dyscyplinę.

Szczególnie zadowolony jestem z II seta. Pierwszy zleciał dość szybko, w drugim jakoś się uspokoiłem i starałem wycisnąć maksimum z siebie. Gdybym nie przegrał 2 piłek to może, może bym seta ugrał? Nie wiem, ale szkoda tamtych piłek. Przegrywałem już 4:1, jeśli mnie pamięć nie myli. Z tego jestem bardzo zadowolony - że mimo wszystko udało się wykręcić lepszy wynik. Tak po prawdzie powiedziawszy to ja na chwilę obecną wychodzę z założenia, żeby nie dostać rowerka.

Za jakiś czas trzeba będzie przeprosić się z interwałami. Nie ma zmiłuj. 

W środę jestem umówiony znowu na tenisa. W sobotę może będzie debel. Ogólnie wiosna jest, chce się żyć :).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz