poniedziałek, 25 kwietnia 2016
Mecz z A.N. wygrany 64 62 RAK OZN
Poprzedni mecz z Kolegą przegrałem. Gra on nieprzyjemny dla mnie tenis. Ściny, slajsy, ciasne dropy i crossy. Jak trzeba to i przyłoży dobrze z FH. Z zawinięciem. Jak dzisiaj też robił. Parę FHów po linii było z jego strony majstersztykiem.
W I secie szliśmy równo - pilnując swoich podań, tracąc je i przełamując. Miałem parę ważnych piłek, które przegrałem. Na szczęście nie przełożyło się to na przegraną w secie. Kilka ważnych tym razem udało mi się wygrać i to wystarczyło. Choć było trudno. Niestety wychodzi mój brak ogrania o stawkę - w lidze, turniejach... Kolega ostro tłucze ligę i to widać. W rozprowadzaniu piłki, w ustawianiu się, w wyborze kierunków i siły... Długo by wymieniać. Niestety (znowu) zdarzały się momenty, że nie potrafiłem ocenić piłki zmierzającej w moim kierunku, przez co byłem zaskakiwany tymi dropami całymi. Po paru takich musiałem chwilę przystanąć, żeby mi krążenie w nogach się unormowało ;).
Cieszę się natomiast z FH, który raczej siedział, niż nie siedział. Zdarzały się ramy (norma), siatki... BH to taki sobie. Muszę zrobić slajsa bardziej agresywnym i nie bać się uderzyć ofensywnie. Serwis zaskakiwał momentami tak, jak powinno być - szczególnie w paru ważnych momentach. Sumarycznie jednak był poprawny - mało DF. Tyle.
Ogólnie set dla mnie, ale było to na styku.
W drugim secie miałem taki sam plan jak w pierwszym. Robić dalej swoje i czekać na swoje okazje. W zasadzie to sam nie wiem, czemu od początku utrzymywałem przewagę. Starałem się trzymać odpowiedni poziom agresji w grze i koncentracji. Jak myśli kierowały mi się w innym kierunku niż powinny to od razu krzyczałem do siebie w myślach. Kolega zaczął robić błędy i momentami bardziej na nich się skupiał. Moim zadaniem w takiej sytuacji było wywieranie ciągłej presji i nawet nie rozpoczynanie myślenia o tym, co by tu wykombinować. Serwis mi nie przeszkadzał, z FH momentami ładowałem całą fabryką i na szczęście więcej siadało niż wylatywało. FH dobrze mi siedział dziś i szczerze przyznam, że byłem zdziwiony. Po powrocie to był taki "se".
Było już 5:0, kiedy Kolega wykręcił 2 gemy z rzędu. Zacząłem się denerwować, bo zwycięstwo wymykało mi się z rąk. Koniec końców udało się, ale wynik nie oddaje przebiegu meczu. Było dużo gemów "równowaga-przewaga" w jedną i drugą stronę.
Zwycięstwo z silnym przeciwnikiem cieszy mnie bardzo.
Wszystko było gotowe już w czasie rozgrzewki ;).
Gram w tenisa i czuję, że żyję!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz