czwartek, 9 lipca 2015
Dziś: pobudka 4.35, Cola ratuje trening, zdążam przed ulewą.
Dziś piesio zrobił pobudkę 4.35, bo oczy strasznie swędziały i bokserskie dzieciątko się drapało, otrzepywało i kręciło. Wolałem z nią wyjść od razu.
Co ciekawe myślałem, że jest po 5. To zawsze różnica ;). Wróciliśmy i poszedłem znowu spać - do 10.30. Kolejna noc z rzędu, gdzie się nie wysypiam. A to upały a to burze.
Dzisiaj wyszły wszystkie zaległości.
Ubierając się w domu było fajnie chłodno, chmury zakrywały słońce. Miałem trochę drobnych i poprosiłem dziewczyną o złotówkę. Zawsze mam kasę, na wszelki wypadek. Teraz, jak są wysokie temperatury i jak biegnę na 10km, to mam na trasie sklep, gdzie zawsze biorę picie. Wszystko mając wylazłem.
Jak tylko wyszedłem z domu, nie zdążyłem włączyć nawet miCoacha a tu bach - słońce i od razu duchota. Dodatkowo jeszcze grzało od asfaltu. No nic, wracać do domu nie zamierzałem, bez przesady. Choć z miejsca zrobiło mi się z deczka gorąco. Ruszyłem lekko i sukcesywnie starałem się przyspieszać. Około 5km zaczęło mi odcinać paliwo. Fakt faktem nie pojadłem za dużo, maliny, borówki. Wody też nie wystarczająco, no ale to i tak nie zmienia faktu, że aż tak nie powinienem opaść z sił. Do tego momentu biegłem całkiem dobrym dla mnie tempem - nie napinałem się na poprawienie życiówki. Chciałem po prostu pobiec teraz dychę, bo ostatnie treningi to piątki.
Około 13 minut szedłem, w międzyczasie wchodząc do sklepu po Colę. Na szczęście miałem 3,20zł i tyle kosztowała 0,5l. Tak normalnie to one kosztują od 3,50zł w górę. Miałem ogromne szczęście :). Kupiłem, szedłem i piłem. Gdyby nie to, po tych 5-6km zwinąłbym się komunikacją miejską do domu. Po wypiciu nie czułem uczucia napełnienia - chyba faktycznie kiepsko się nawodniłem. No nic, dało mi to kopa, że po odpoczynku pobiegłem dalej. Inaczej byłoby mi szkoda.
Całej dychy nie zrobiłem. Już na te 400m mi się nie chciało. Autentycznie. Zajrzałem do Ogrodu Krasińskich, żeby się porozciągać - na placu dla dzieci jest takie urządzenie, gdzie mogę się rozciągnąć. Jak wchodziłem to żadne się nie bawiło w tym miejscu, jak zacząłem się rozciągać to się zaczęły. Zabrałem się i poszedłem w inne miejsce na osiedle niedaleko mnie - na trzepak. Dla niektórych pierwszy Facebook.
Rozciągnąłem się, w domu zimny prysznic, dobry obiad i teraz bym pospał. Nie mogę. Za godzinkę idziemy z boksiem na wybieg, więc będzie kawa.
Teraz w zależności od mojego wyspania się będzie dzień lub dwa regeneracji. Po ostatniej piątce w nocy nie mogłem zasnąć, bo trochę mnie bolało serce. Wtedy chyba przesadziłem ;). Toteż dzisiaj było na luzie.
Dzisiaj zmiana też listy przebojów w mp3ce. Zamiast Red Hotów dyskografia Placebo :).
Choć szkoda mi tak dwa dni robić, bo jestem tak nakoksowany energią, że szkoda mi tracić czasu, jak można biegać.
Lokalizacja:
Warszawa, Polska
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz