piątek, 3 lipca 2015

Podsumowanie czerwca. Bieganie, rower, tenis.











































W czerwcu się zawziąłem, więc i wyniki są. Łącznie 60km z lekkim hakiem w tym dwie życiówki na 5km i 10km. Nie jest źle. Najbardziej cieszę się z regularności (choć momentami niestety nie było jak), że coś się działo.

Jeśli chodzi o Dychę to czuję, że mogę powalczyć o lepszy czas PB. Więcej treningu, więcej kilometrażu i może zbiję jeszcze czas. Przy Piątce to już taki pewny nie jestem. Trochę ledwo dawałem radę na koniec ;). No, ale to większa intensywność pomimo krótszego dystansu.

Tak ogólnie to jestem pozytywnie naładowany. Pomimo marazmu w sprawie pracy to nie mogę pozwolić, żeby to mnie zdołowało. Dobiję się wtedy podwójnie, jeśli już nawet formę stracę. To znaczy - na razie jej nie mam, walczę o jej powrót ;). Z tym, że robię coś w tym kierunku i czerpię z tego radość.

Rower był dwa razy, ale też tak fajnie dość. Nie chcę z nim przesadzać, ale co jakiś czas i on będzie w użyciu. Może jako rozgrzewka dzień przed bieganiem? Muszę zobaczyć, jak ciało zareaguje.

Ostatnio rakietę w ręku miałem w październiku zeszłego roku. Czy tęsknię? Odeszła mi ochota na oglądanie, obejrzałem parę meczy na AO, finał RG i to wszystko. Jakoś mnie nie ciągnie. Co do samej gry - mam mieszane uczucia, szczerze powiem. W chwili obecnej bieganie daje mi tyle frajdy, że nawet ciężko mi myśleć, że musiałbym dzielić czas i siły jeszcze na tenisa. Nie wiem, zobaczę jak będę już miał pracę. Na chwilę obecną to nie mam za bardzo ochoty. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz